Konferencja naukowa Katedry Prawa Cywilnego WPIA
UW „Skutki kontraktowe uznania postanowienia umowy za niedozwolone w relacjach
między konsumentem a przedsiębiorcą w świetle europejskiego prawa konsumentów”
odbyła się 9.12.2016. Konferencja była okazją do przedstawienia szeregu
poglądów, ogniskujących się chcąc niechcąc wokół tematyki abuzywności i wadliwości
indeksowanych i denominowanych umów kredytowych. Przedstawione na konferencji
poglądy wymagają kilku słów podsumowania i komentarza. Z konieczności skrócona
formuła wpisu na blogu uniemożliwia wskazanie prelegenta oraz głosów
polemicznych.
1. Stabilność
systemu bankowego w systemie prawa cywilnego.
Teza o
stabilności systemu bankowego, czy szerzej finansowego, jako dobru podlegającym
ochronie w prawie cywilnym jest nie do pogodzenia z aksjologią kodeksu
cywilnego. Art. 1 k.c. stanowi, że prawo cywilne reguluje stosunki między
indywidualnymi osobami, a nie stosunki społeczne en bloc. Dał temu wyraz m.in.
SN w wyroku I CSK 472/11. Przyjęcie, że stabilność systemu bankowego należy do
elementów porządku publicznego chronionego przez prawo cywilne wymagałoby
uznania stabilności systemu bankowego za jedną z zasad współżycia społecznego
(art. 58, art. 3531 k.c.)
i to niezależnie od tego, czy stabilność byłaby zagrożona przez sprzeczne z
prawem działania uczestników systemu. Postulat ten, to awansowanie powiedzenia
„too big to fail” do rangi zasady prawa. Tymczasem prawo cywilne zna zupełnie
inną zasadę, mianowicie zasadę niezwiązania „złymi zwyczajami”, kreowanymi
przez grupę profesjonalistów we własnym interesie z pokrzywdzeniem klientów (M.
Safjan, w: M. Safjan (red.), System prawa prywatnego, t. 1, Warszawa 2007, s.
186; zob. też orz. SN C 105/49 oraz wyr. SN II CR 536/64; co do złych zwyczajów
na rynku finansowym zob. np. wyr. SA w Warszawie VI ACa 87/12, wyr. SO w Łodzi
III Ca 39/13 (s. 19) oraz wyr. SA w Łodzi I ACa 1206/13 (s. 27).
2. Odstraszający
cel dyrektywy 93/13 a stabilność systemu finansowego.
Założenie, że stabilność systemu finansowego jest
granicą zastosowania sankcji nieważności, o której mowa m.in. w art. 6 ust. 1
dyrektywy, oparte jest na pomyleniu domen prawa prywatnego (cywilnego) i
publicznego (w szczególności administracyjnego, ale też karnego). Prawo
prywatne nie może zajmować się stabilnością systemu finansowego, gdyż nie ma do
tego narzędzi. Nie można powiedzieć, że stwierdzenie nieważności jednej umowy
zdestabilizuje system finansowy. Nie można też określić która z kolei sprawa
(setna? tysięczna?) miała by destabilizacyjny skutek wywołać. Skoro każda
sprawa jest inna, a statystyki mówią, że tylko niewielka część klientów
instytucji finansowych pozywa je nawet w przypadku masowo popełnianych nadużyć zaufania,
to nie można sprawy cywilnej traktować nawet w kategoriach mniej lub bardziej
formalnego „precedensu” uruchamiającego lawinę spraw „wygranych” już na
wstępie. Dodatkowo, doświadczenie z kryzysu finansowego z roku 2008, który
właściwie wcale się jeszcze nie skończył, uczy że swoista pobłażliwość
polegająca na neutralizowaniu odstraszającego celu dyrektywy 93/13 wywołuje
efekt „szantażu moralnego” („moral hazard”), polegającego na podawaniu przez
instytucje finansowe coraz bardziej „innowacyjnych produktów finansowych”. W
efekcie, system finansowy jest coraz bardziej rozchwiany przez produkty
finansowe, znacznie bardziej niż byłby w sytuacji stwierdzenia bezskuteczności
tych produktów, nawet za cenę poddania części uczestników rynku procedurom
restrukturyzacyjnym.
Argumentem o stabilności systemu finansowego jako
celu wyłączającym, w pewnym zakresie, cel odstraszający dyrektywy, posłużył się
ostatnio Rzecznik Generalny TSUE w opinii do sprawy C-154/15 z 13.07.2016. Stanowisko
to nie daje odpowiedzi na przedstawione wyżej zastrzeżenia. Stanowi ono zresztą
niedopuszczalną próbę neutralizacji prawa stanowionego przez wykładnię contra
legem. Art. 6 ust. 1 dyrektywy 93/13 nie pozostawia bowiem miejsca na cele inne
niż odstraszanie przedsiębiorców przed stosowaniem nieuczciwych klauzul
umownych. W dyskusji wskazano zarówno, że stanowisko Rzecznika nadaje się do
zastosowania również do rozwiązania „problemu frankowego”, jak i że pogląd ten
się do tego nie nadaje. Za drugim, prawidłowym stanowiskiem, wskazano
następujące argumenty, odnoszące się do rozpoznawanej sprawy:
- klient mógł z łatwości „spłacić” (w polskim
tłumaczeniu błędnie wskazano „odprzedać”) kredyt z pomocą innego kredytu,
- stosowanie klauzuli nie skutkowało istotnymi
zmianami kwot miesięcznych rat.
Powyższe cechy nie występują w przypadku kredytów
indeksowanych (denominowanych).
3. Sankcja
nieważności umowy jest przejawem „publicyzacji”, ale nie „penalizacji”
prawa cywilnego.
„Publicyzacja” prawa prywatnego (cywilnego) jest
tendencją obecną od lat w europejskich porządkach prawnych, w tym w prawie
polskim. Wychodzi ona z obserwacji zarówno postępującej specjalizacji obrotu
prawnego, jak również postępującego rozwarstwienia uczestników obrotu z uwagi
na obrót masowy, globalizację oraz łatwość komunikacji w mediach
elektronicznych podmiotów wcześniej odizolowanych barierami komunikacyjnymi.
Narzędziami „publicyzacji” są normy bezwzględnie obowiązujące (niepodlegające
modyfikacji wolą stron), a także normy jednostronnie bezwzględnie obowiązujące
(podlegające modyfikacji tylko na rzecz strony słabszej). Naruszenie takich
norm przez zawarcie umowy o treści naruszającej przepisy prawa skutkuje
bezskutecznością całości lub części umowy. Szczególnym polem „publicyzacji”
prawa cywilnego jest prawo konsumenckie. „Publicyzacja” ma też inny aspekt, tj.
poddawania coraz to nowych pól obrotu reglamentacji i kontroli publicznoprawnej
przez organy kontroli i nadzoru administracyjnego. Tym niemniej, określanie
sankcji nieważności umowy jako przejawu nie tylko „publicyzacji”, ale nawet „penalizacji”
prawa cywilnego musi budzić zdziwienie. Kto właściwie jest „penalizowany” w
takim ujęciu: umowa? Przeciwstawiane sankcjom inwalidacyjnym sankcje
kompensacyjne w skomplikowanych umowach finansowych są dysfunkcjonalne, choćby
dlatego że wykazanie związku przyczynowego między naruszeniem umowy a
określonym uszczerbkiem majątkowym graniczy w praktyce z
nieprawdopodobieństwem.
4. Wyroki
prawokształtujące jako wyjątek w autonomii woli stron.
Przedstawianie wyroków prawokształtujących jako
chroniących autonomię woli stron jest nadużyciem. Wyrok prawokształtujący
(przewidziany np. w art. 3571 czy art. 388 k.c.) wyposaża sędziego w
narzędzie zmiany treści umowy, w odróżnieniu od narzędzi ustalania (potwierdzania)
treści praw i obowiązków. Taki wyrok stanowi wyjątek od zasady autonomii woli
stron, gdyż to nie one, a sąd kształtuje ich prawa i obowiązki. Dlatego,
przepisy przewidujące wydawanie wyroków prawokształtujących należą do wyjątków,
których nie można wykładać rozszerzająco. Wskazane tu nadużycie opiera się na błędnym założeniu, że najwyższym dobrem
chronionym przez prawo cywilne (prawo umów) jest umowa jako taka. Tymczasem,
dobrem chronionym są przede wszystkim interesy stron i równowaga między nimi.
Jeżeli tej równowagi nie udaje się uzyskać w ramach umowy, można zastosować sankcję
zmiany umowy przez sąd (jeżeli jest przewidziana w ustawie) lub stwierdzić
wystąpienie sankcji bezskuteczności (lub nieważności) części, a nawet całości
umowy.
5. „Argument
cenowy” jest niedopuszczalny.
Zasady współżycia społecznego są nieraz spychane
na plan dalszy przez argumentację odwołującą się do zapewnienia lepszych
warunków rynkowych dzięki postanowieniom umownym niekorzystnie dla klienta
kształtującym zasady odpowiedzialności i rozkład ryzyk. Przykładem takiej
argumentacji jest twierdzenie pozwanego, że gdyby nie niedozwolone klauzule
indeksacyjne, powód ponosiłby wyższe koszty kredytu z tytułu odsetek.
Argumentacja ta, znana jako „argument cenowy”, jest niedopuszczalna (zob. wyr. SA w Łodzi I ACa 1209/13). Zasad
współżycia społecznego nie można uchylić za dodatkową opłatą lub w zamian za
upust. Nie istnieje związek między niekorzystnym postanowieniem a ceną
świadczenia, która wynika raczej z konkurencji rynkowej, a nie z określonego
ukształtowania umowy (zob. F. Zoll, Prawo Bankowe. Komentarz. Tom 2. Komentarz
do art. 92a-194, Kraków 2005, s. 319; E. Łętowska, Prawo umów konsumenckich,
Warszawa 2002, s. 331). Rolą profesjonalisty jest bowiem zapewnienie w zgodzie
z zasadami współżycia społecznego atrakcyjnych dla klienta warunków finansowych
współpracy (zob. J. Basedow, Münchener Kommentar zum Handelsgesetzbuch. Band 7,
München 1997, nb. 39 do § 307 BGB z powołaniem na utrwalone orzecznictwo niemieckiego
BGH).
6. Ryzyko
walutowe w roku 2005 nie było mniejsze niż w roku 2008 i następnych.
Bank jako profesjonalista na rynku finansowym, co
więcej jako instytucja powołana do zarządzania ryzykami rynku finansowego,
powinien oceniać ryzyko finansowe, w tym ryzyko walutowe w całym czasie trwania
umowy. Jak to ujął były członek zarządu BRE Banku: „Biznes bankowy to kupowanie
ryzyka od kogoś, kto go nie chce lub nie może podjąć” (Banki muszą być pod
kontrolą, rozmowa W. Thora z D. Furmańczykiem i M. Tejchmanem, DGP 17.04.2015).
Ocena ryzyka finansowego wywoływanego przez umowę powinna być dokonana
oczywiście z góry, ex ante, gdyż po ziszczeniu się niekorzystnego zdarzenia nie
można już mówić o ryzyku jego wystąpienia (zob. wyr. SN I CSK 651/12). Jeżeli
teraz bank mówi, że nie była w stanie przewidzieć ryzyka wystąpienia
określonych niekorzystnych zdarzeń, które nastąpiły po zawarciu umowy, to logicznie
prawdziwa jest następująca alternatywa: albo bank nienależycie zbadał ryzyko,
albo badając należycie ryzyko nie mógł wykryć prawdopodobieństwa nadzwyczajnych,
niekorzystnych zdarzeń; wydaje się, że drugi z tych przypadków stanowi przykład
nadzwyczajnej zmiany stosunków ...
7. Umowy
kredytowe mogą być nieważne wobec niemożności wyliczenia zobowiązań
klienta w oparciu o klauzulę indeksacyjną (denominacyjną).
Jeżeli przyjąć, że umowa kredytu indeksowanego
(denominowanego) stanowi swoisty podtyp umowy kredytowej, charakteryzujący się naturą
odmienną od podstawowego typu umowy kredytowej i po eliminacji wadliwej
klauzuli indeksacyjnej (denominacyjnej) nie jest możliwe rozliczanie umowy z
pominięciem elementu walutowego, to trzeba przyjąć nieważność takiej umowy. Przekonanie
o niemożności wykonywania takiej umowy oparto na obserwacji, zgodnie z którą
nie zawiera się umów kredytu „czysto” złotówkowego z oprocentowaniem ustalanym
w oparciu o stawkę LIBOR. Teza ta wydaje się sprzeczna z art. 3851 §
2 k.c., który benchmarku rynkowego w ogóle nie przewiduje (w odróżnieniu np. od
art. 58 § 3 k.c. który jest wyłączony właśnie przez art. 3851 § 2 k.c.).
Przytoczonemu wyżej głosowi o niemożności rozliczania kredytu w oparciu o
stawkę LIBOR w razie eliminacji klauzuli walutowej towarzyszyło założenie o
braku podstaw do zamiennego zastosowania stawki WIBOR lub stawki odsetek
ustawowych, a to ze słusznym powołaniem na autonomię woli stron. Jednak sygnalizowana
tu kwestia odrębnej natury umów kredytowych z elementem walutowym została
ostatnio, wydaje się że słusznie, negatywnie rozstrzygnięta przez SN w wyroku I
CSK 1049/14.
8. Czy
w razie nieważności umowy kredytowej bankowi należy się wynagrodzenie?
W dyskusji przedstawiono pogląd o przysługiwaniu wynagrodzenia
bankowi za korzystanie z kapitału przez klienta w razie ustalenia nieważności
umowy kredytowej. Reprezentowane były zarówno głosy potwierdzające istnienie
takiego wynagrodzenia, jak i odmawiające jego zasadności. Nawet jednak
zwolennicy tego poglądu nie potrafili wskazać jak takie wynagrodzenie
należałoby wyliczać; odrzucono bowiem zarówno stawkę LIBOR, stawkę WIBOR, jak i
stawkę odsetek ustawowych, wskazując jedynie że miałaby to być „stawka rynkowa”.
Obiecującym kierunkiem poszukiwań wydaje się wskazana przez przeciwników tego
poglądu zasada nemo auditur propriam turpitudinem allegans (powołujący się na
własny występek nie będzie wysłuchany). Wydaje się, że występuje tutaj luka
prawna, gdyż zasady tej, intuicyjnie dość oczywistej, nie daje się zastosować
na podstawie żadnego przepisu prawa stanowionego. Art. 58 k.c., 3531
k.c. oraz art. 6 ust. 1 dyrektywy 93/13 dopuszczają zastosowanie tej zasady w
ramach dobrych obyczajów jako korektora roszczeń umownych, ale milczą co do roszczeń
z bezpodstawnego wzbogacenia. Z kolei art. 5 k.c., zgodnie z jednolicie
przyjmowaną jego wykładnią, nadaje się do zastosowań tymczasowych, a nie
permanentnych; mówi bowiem o nadużyciu prawa, a nie o eliminacji prawa; tu:
prawo do wynagrodzenia mogłoby powstać, niezależnie od art. 5 k.c., a dopiero później
mogłoby zostać nadużyte. Nie jest jednak możliwe przyjęcie, że prawo powstało,
a jednocześnie we wszystkich możliwych sytuacjach między dwoma stronami jego
wykonywanie stanowi nadużycie prawa. Skoro występuje tu luka prawna, to należy najpierw
ustalić charakter tej luki, a następnie sposób jej zapełnienia przez analogię z
konkretnego przepisu (oprócz ww. wchodzić mogą w grę m.in. przepisy o
rozliczeniach w razie upadku umowy wzajemnej 487-497 k.c.).
Konferencja była okazją do uporządkowania
poglądów na temat wadliwości nieuczciwych umów konsumenckich, a także wskazania
dalszych kierunków poszukiwań. Z pewnością nie zamknęła sporów doktrynalnych,
ale przyczyniła się do naświetlenia problemów, nie tylko dla specjalistów prawa
konsumenckiego, ale i dla prawników nie zajmujących się na co dzień tą gałęzią
prawa, jak również dla samych konsumentów oraz osób zajmujących się pokrewnymi prawu
dziedzinami wiedzy, zainteresowanym rozwojem badań nad umowami konsumenckimi.
Panie Mecenasie,
OdpowiedzUsuńdziękuję za Pański komentarz. Pracuję nad transkrypcjami prelekcji. Będą dostępne na youtube. Na razie z napisami dostępna jest prelekcja prof.Ofiarskiego. Materiał jest tutaj: https://www.youtube.com/playlist?list=PLuqGG9WdCVTZFB69RBvfNN3rISCaRtjEf
Osobiście jestem oburzony częścią prelekcji; nawet jako amator byłem w stanie wychwycić oczywiste nadużycia intelektualne, które Pan mecenas ubrał w słowa fachowe.
Przy okazji tego wydarzenia warto się zastanowić nad granicami interpretacji prawa, szczególnie pod szyldem konferencji naukowej.
Z wyrazami szacunku,
Ryszard Styczyński
Bardzo dziękuję za umożliwienie zapoznania się z przebiegiem konferencji.
OdpowiedzUsuńTo o czym Pan pisze to kwestia smaku.
Bardzo merytoryczne i wyważone stanowisko Pana mecenasa obnażające przekroczenie granic hipokryzji bankowego lobby, które to pod przykrywką konferencji uzurpowało sobie prawo do "przeciągnięcia" granicy interpretacji obowiązującego prawa na swoją stronę. Należy zadać sobie pytanie ile jeszcze prestiżowych uczelni w Polsce zostanie wchłoniętych w sitwa bankowych lobbystów?
OdpowiedzUsuńCzy w stanie prawnym sprzed stycznia 2009 deweloper mógł otrzymać z banku przelew w walucie obcej?
OdpowiedzUsuńBardzo ważny wyrok:
OdpowiedzUsuńhttps://konieczchf.files.wordpress.com/2017/01/so-iii-c-75_162.pdf
polecam uwadze mój komentarz: http://styczynski.blogspot.com/2017/01/mecenas-krzysztof-orski-pokaza-jak.html
UsuńMam nadzieję, że zapozna się z nim jak najwięcej prawników prowadzących sprawy "frankowe". Ktoś publikował niedawno listę i jest już takich kancelarii ponad 60.
Usuń(Nie) jestem natomiast ciekawy, co tym razem zamąci "jaskółka wiosny .." Anna Cudna-Wagner, choć pewnie coś znowu spróbuje pokombinować na szkodę kredytobiorców
http://gosc.pl/doc/3681035.Chca-skrocic-podstawowy-termin-przedawnienia-roszczen
OdpowiedzUsuńZamieszczam informację dla osób zainteresowanych pozwem przeciwko Deutsche Bank:
OdpowiedzUsuńhttps://pl-pl.facebook.com/poszkodowanidb/posts/1666167897013648
Świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń