Wyrok Sądu Okręgowego w
Warszawie z 5 stycznia 2018 XXV C 1459/17 jest niezwykle ciekawy, prezentujący
nieszablonowe podejście do problemów prawnych występujących przy okazji oceny
kredytów indeksowanych lub denominowanych z lat 2001-2008.
Najważniejsze ustalenia
sądu to:
-brak możliwości
sanowania nieważnej umowy przez aneks, szczególnie gdy strony nie poruszają
kwestii kursu z chwili wypłaty kredytu,
-ocena interesu
konsumenta w kategoriach grupy, a nie tylko indywidualnego przypadku
(przedawnienie właściwe dla wszystkich, którzy w danym okresie podpisali
podobną umowę),
-odczytanie przesłanki
"rażącego naruszenia interesu konsumenta" z art.3851 § 1
k.c. w kontekście art. 3 ust. 1 dyrektywy, czyli odniesienie do momentu
zawarcia umowy i zrównanie "rażącego naruszenia interesów" z
naruszeniem dobrych obyczajów.
Jednocześnie sąd nie
ustrzegł się wewnętrznych sprzeczności w rozumowaniu. Należą do nich:
- jednoczesne przyjęcie
(za SN I CSK 1049/14), że nie ma podtypu umowy kredytowej pt. „umowa kredytu
indeksowanego” i że istnieje natura kredytu indeksowanego do waluty obcej,
dopuszczająca tylko w nim (i w kredycie walutowym) zastosowanie stawki
oprocentowania przypisanej na rynku do tej waluty obcej (tu: LIBOR, s. 13),
- dodatkowe uzasadnienie
związania waluty kredytu (lub waluty indeksacji kredytu) z rynkową stopą
oprocentowania (LIBOR) przez konieczność zapewnienia bankowi zwrotu kapitału
kredytu i pominięcie (być może procesowo uzasadnione) faktu, że pozwany bank
(Raiffeisen) zgodził się przed UOKiK, że ujemny LIBOR jest zgodny z prawem i umowami
zawartymi przez ten bank (s. 14),
- przyjęcie, że postawienie
w mocy umowy kredytowej bez indeksacji, ale z LIBOR jest sprzeczne z dobrymi
obyczajami i wywołuje nieważność umowy w całości (art. 58 §§ 2 i 3 k.c.) i brak
odniesienia do art. 3851 § 2 k.c. jako przepisu szczególnego, przewidującą
sankcję bezskuteczności częściowej dla umowy sprzecznej z dobrymi obyczajami i
to niezależnie, czy z okoliczności wynika, że przedsiębiorca zawarłby umowę bez
usuniętych klauzul (s. 14),
- przyjęcie, że bankowi
należy się zwrot bezpodstawnego wzbogacenia klienta i że klient nie może żądać
wszystkich zapłaconych rat dlatego, że roszczenie banku o zwrot istniało, a
jedynie nie było wymagalne w chwili świadczenia klienta, mimo że zgodnie z
powszechnie przyjętym poglądem przepis (art. 411 p. 4 k.c.) odnosi się do istnienia
wierzytelności poza reżimem bezpodstawnego wzbogacenia (umownej czy deliktowej);
w ujęciu proponowanym przez sąd, zwrot nienależnego świadczenia we wszystkich
umowach wzajemnych, a także w umowach kredytowych, następowałby do wysokości
wierzytelności niższej, co oznaczałoby powrót tylnymi drzwiami dawno odrzuconej
teorii salda i byłoby sprzeczne z teorią dwóch kondykcji (s. 16),
- przyjęcie, że zwrot
nienależnego świadczenia klienta z tytułu rat do wysokości świadczenia wypłaconego
przez bank byłby sprzeczny z dobrymi obyczajami pomija fakt, że to bank jest
profesjonalistą, który oferując klientowi umowę, powinien brać pod uwagę ryzyka
prawne (wskazane np. w uch. 7SN III CZP 15/91 i 7SN III CZP 141/91), w tym ryzyko
nieważności umowy i w czasie przewidzianym przez przepisy o przedawnieniu
roszczeń dochodzić od klienta zwrotu lub wynagrodzenia za korzystanie z pieniędzy - nieuwzględnienie w ten sposób zarzutu
przedawnienia jako sprzecznego z dobrymi obyczajami stanowi znów przejście do odrzuconej
dawno w doktrynie i orzecznictwie teorii salda, nie do pogodzenia z przepisami
o przedawnieniu roszczeń, a także o potrąceniu.
Kwestie, które pojawiły
się przy okazji tego orzeczenia można podsumować następująco:
- czy bank może ograniczać
swoją odpowiedzialność przez wskazanie na zasadę ochrony depozytów (art. 2 pr.bank.),
czy też zasada ta odnosi się wyłącznie do ocen zarządzania ryzykiem wewnątrz
banku, w szczególności przez zarząd i stanowi podstawę ocen administracyjnoprawnych,
szczególnie przez nadzorcę rynku?
- czy interes jednej
grupy klientów przedsiębiorcy można przeciwstawiać interesowi innej grupy przedsiębiorcy
i w ten sposób ograniczać zasięg sankcji dotykającej przedsiębiorcę na gruncie art.
6 ust. 1 dyr. 93/13/WE (implementowanego przez art. 3851 § 2 k.c.),
w szczególności w kontekście odstraszania przed stosowaniem podobnych klauzul w
przyszłości?
- czy zakres sankcji „niezwiązania”
umową na gruncie art. 6 ust. 1 dyr. 93/13/WE (implementowanego przez art. 3851
§ 2 k.c.) może być ograniczany przez przepisy prawa krajowego o zwrocie
nienależnego świadczenia?
Odpowiedź na pierwsze
pytanie wydaje się oczywista: bank nie może zasłaniać się deponentami i w ten
sposób obniżać wymaganych od niego standardów należytej staranności (art. 355
k.c.), a zasada „too big to fail” nie jest zasadą współżycia społecznego. Odpowiedź na kolejne dwa
pytania również powinna być przecząca w świetle celu dyrektywy, w szczególności
art. 6 ust. 1 i zasady "praktycznej skuteczności" (effet utile) prawa unijnego. Z drugiej strony, TSUE nie zajmował się jeszcze tak postawionymi
pytaniami. Może więc warto byłoby je zadać.
W rozstrzyganej sprawie sąd
nie zdecydował się na zadanie pytania do TSUE, mimo że wskazał generalnie na
taką potrzebę. Wydaje się, że sytuacja dojrzała do zadania pytania o rozumienie
sankcji z art. 6 ust. 1 dyr. 93/13/WE w kontekście umów kredytowych z
klauzulami walutowymi.
Tytułem uzupełnienia.
OdpowiedzUsuńW uzasadnieniu pojawia się argument o niesprawiedliwej dla kredytobiorców "czysto" złotówkowych sytuacji, w której kredytobiorca "indeksowany" ma przedawniony dług. Taką zasadę należałoby nazwać zasadą zawiści - tylko w Polsce jest to zasada współżycia społecznego. Relacja, a właściwie jej brak, między sytuacją kredytobiorców "indeksowanych" i "złotówkowych" jest przedmiotem osobnego wpisu (http://law24pl.blogspot.com/2015/11/kredytobiorcy-zotowkowi-maja-gorzej.html).
Stosując konsekwentnie kryteria dyr. 93/13/WE należałoby zadać pytanie: czy przeciętny kredytobiorca "złotówkowy" chciałby zamienić swoją sytuację prawną na sytuację kredytobiorcy "indeksowanego", ocenianą na moment zawarcia umowy oczywiście, a nie na moment przedawnienia? Odpowiedź, ze względu na ryzyko kredytowe (możliwość dowolnego wzrostu wysokości raty nawet w stosunku do notowań rynkowych) i ryzyko prawne wynikające z nieprzewidywalności wyroków sądowych w kwestii dowolności klauzul w umowach konsumenckich, musiałaby być przecząca.
Już tylko dlatego, nie można mówić, że sytuacja prawna kredytobiorcy "indeksowanego" jest rażąco lepsza niż "złotówkowego".
Odniesienie do sytuacji kredytobiorców "złotówkowych" ma też kolejną wadę. Wymaga udowodnienia, że przeciętny, statystyczny kredytobiorca "złotówkowy" nie mógł dostać kredytu "indeksowanego" i w ten sposób "skorzystać" z jego dobrodziejstw. Tymczasem, wiedza powszechnie dostępna wskazuje, że było odwrotnie: to kredytobiorca "indeksowany" miał trudności w uzyskaniu kredytu "złotówkowego". Jeżeli w III kw. 2008 80 % kredytów hipotecznych w Polsce była indeksowana, to jak inaczej ocenić taki fakt?