poniedziałek, 19 lutego 2018

Sąd w Warszawie blisko pytania do TSUE o kredyt indeksowany.


Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z 5 stycznia 2018 XXV C 1459/17 jest niezwykle ciekawy, prezentujący nieszablonowe podejście do problemów prawnych występujących przy okazji oceny kredytów indeksowanych lub denominowanych z lat 2001-2008.

Najważniejsze ustalenia sądu to:

-brak możliwości sanowania nieważnej umowy przez aneks, szczególnie gdy strony nie poruszają kwestii kursu z chwili wypłaty kredytu,

-ocena interesu konsumenta w kategoriach grupy, a nie tylko indywidualnego przypadku (przedawnienie właściwe dla wszystkich, którzy w danym okresie podpisali podobną umowę),

-odczytanie przesłanki "rażącego naruszenia interesu konsumenta" z art.3851 § 1 k.c. w kontekście art. 3 ust. 1 dyrektywy, czyli odniesienie do momentu zawarcia umowy i zrównanie "rażącego naruszenia interesów" z naruszeniem dobrych obyczajów.

Jednocześnie sąd nie ustrzegł się wewnętrznych sprzeczności w rozumowaniu. Należą do nich:

- jednoczesne przyjęcie (za SN I CSK 1049/14), że nie ma podtypu umowy kredytowej pt. „umowa kredytu indeksowanego” i że istnieje natura kredytu indeksowanego do waluty obcej, dopuszczająca tylko w nim (i w kredycie walutowym) zastosowanie stawki oprocentowania przypisanej na rynku do tej waluty obcej (tu: LIBOR, s. 13),

- dodatkowe uzasadnienie związania waluty kredytu (lub waluty indeksacji kredytu) z rynkową stopą oprocentowania (LIBOR) przez konieczność zapewnienia bankowi zwrotu kapitału kredytu i pominięcie (być może procesowo uzasadnione) faktu, że pozwany bank (Raiffeisen) zgodził się przed UOKiK, że ujemny LIBOR jest zgodny z prawem i umowami zawartymi przez ten bank (s. 14),

- przyjęcie, że postawienie w mocy umowy kredytowej bez indeksacji, ale z LIBOR jest sprzeczne z dobrymi obyczajami i wywołuje nieważność umowy w całości (art. 58 §§ 2 i 3 k.c.) i brak odniesienia do art. 3851 § 2 k.c. jako przepisu szczególnego, przewidującą sankcję bezskuteczności częściowej dla umowy sprzecznej z dobrymi obyczajami i to niezależnie, czy z okoliczności wynika, że przedsiębiorca zawarłby umowę bez usuniętych klauzul (s. 14),

- przyjęcie, że bankowi należy się zwrot bezpodstawnego wzbogacenia klienta i że klient nie może żądać wszystkich zapłaconych rat dlatego, że roszczenie banku o zwrot istniało, a jedynie nie było wymagalne w chwili świadczenia klienta, mimo że zgodnie z powszechnie przyjętym poglądem przepis (art. 411 p. 4 k.c.) odnosi się do istnienia wierzytelności poza reżimem bezpodstawnego wzbogacenia (umownej czy deliktowej); w ujęciu proponowanym przez sąd, zwrot nienależnego świadczenia we wszystkich umowach wzajemnych, a także w umowach kredytowych, następowałby do wysokości wierzytelności niższej, co oznaczałoby powrót tylnymi drzwiami dawno odrzuconej teorii salda i byłoby sprzeczne z teorią dwóch kondykcji (s. 16),

- przyjęcie, że zwrot nienależnego świadczenia klienta z tytułu rat do wysokości świadczenia wypłaconego przez bank byłby sprzeczny z dobrymi obyczajami pomija fakt, że to bank jest profesjonalistą, który oferując klientowi umowę, powinien brać pod uwagę ryzyka prawne (wskazane np. w uch. 7SN III CZP 15/91 i 7SN III CZP 141/91), w tym ryzyko nieważności umowy i w czasie przewidzianym przez przepisy o przedawnieniu roszczeń dochodzić od klienta zwrotu lub wynagrodzenia za korzystanie z pieniędzy - nieuwzględnienie w ten sposób zarzutu przedawnienia jako sprzecznego z dobrymi obyczajami stanowi znów przejście do odrzuconej dawno w doktrynie i orzecznictwie teorii salda, nie do pogodzenia z przepisami o przedawnieniu roszczeń, a także o potrąceniu.

Kwestie, które pojawiły się przy okazji tego orzeczenia można podsumować następująco:

- czy bank może ograniczać swoją odpowiedzialność przez wskazanie na zasadę ochrony depozytów (art. 2 pr.bank.), czy też zasada ta odnosi się wyłącznie do ocen zarządzania ryzykiem wewnątrz banku, w szczególności przez zarząd i stanowi podstawę ocen administracyjnoprawnych, szczególnie przez nadzorcę rynku?

- czy interes jednej grupy klientów przedsiębiorcy można przeciwstawiać interesowi innej grupy przedsiębiorcy i w ten sposób ograniczać zasięg sankcji dotykającej przedsiębiorcę na gruncie art. 6 ust. 1 dyr. 93/13/WE (implementowanego przez art. 3851 § 2 k.c.), w szczególności w kontekście odstraszania przed stosowaniem podobnych klauzul w przyszłości?

- czy zakres sankcji „niezwiązania” umową na gruncie art. 6 ust. 1 dyr. 93/13/WE (implementowanego przez art. 3851 § 2 k.c.) może być ograniczany przez przepisy prawa krajowego o zwrocie nienależnego świadczenia?

Odpowiedź na pierwsze pytanie wydaje się oczywista: bank nie może zasłaniać się deponentami i w ten sposób obniżać wymaganych od niego standardów należytej staranności (art. 355 k.c.), a zasada „too big to fail” nie jest zasadą współżycia społecznego. Odpowiedź na kolejne dwa pytania również powinna być przecząca w świetle celu dyrektywy, w szczególności art. 6 ust. 1 i zasady "praktycznej skuteczności" (effet utile) prawa unijnego. Z drugiej strony, TSUE nie zajmował się jeszcze tak postawionymi pytaniami. Może więc warto byłoby je zadać.

W rozstrzyganej sprawie sąd nie zdecydował się na zadanie pytania do TSUE, mimo że wskazał generalnie na taką potrzebę. Wydaje się, że sytuacja dojrzała do zadania pytania o rozumienie sankcji z art. 6 ust. 1 dyr. 93/13/WE w kontekście umów kredytowych z klauzulami walutowymi.



1 komentarz:

  1. Tytułem uzupełnienia.

    W uzasadnieniu pojawia się argument o niesprawiedliwej dla kredytobiorców "czysto" złotówkowych sytuacji, w której kredytobiorca "indeksowany" ma przedawniony dług. Taką zasadę należałoby nazwać zasadą zawiści - tylko w Polsce jest to zasada współżycia społecznego. Relacja, a właściwie jej brak, między sytuacją kredytobiorców "indeksowanych" i "złotówkowych" jest przedmiotem osobnego wpisu (http://law24pl.blogspot.com/2015/11/kredytobiorcy-zotowkowi-maja-gorzej.html).

    Stosując konsekwentnie kryteria dyr. 93/13/WE należałoby zadać pytanie: czy przeciętny kredytobiorca "złotówkowy" chciałby zamienić swoją sytuację prawną na sytuację kredytobiorcy "indeksowanego", ocenianą na moment zawarcia umowy oczywiście, a nie na moment przedawnienia? Odpowiedź, ze względu na ryzyko kredytowe (możliwość dowolnego wzrostu wysokości raty nawet w stosunku do notowań rynkowych) i ryzyko prawne wynikające z nieprzewidywalności wyroków sądowych w kwestii dowolności klauzul w umowach konsumenckich, musiałaby być przecząca.

    Już tylko dlatego, nie można mówić, że sytuacja prawna kredytobiorcy "indeksowanego" jest rażąco lepsza niż "złotówkowego".

    Odniesienie do sytuacji kredytobiorców "złotówkowych" ma też kolejną wadę. Wymaga udowodnienia, że przeciętny, statystyczny kredytobiorca "złotówkowy" nie mógł dostać kredytu "indeksowanego" i w ten sposób "skorzystać" z jego dobrodziejstw. Tymczasem, wiedza powszechnie dostępna wskazuje, że było odwrotnie: to kredytobiorca "indeksowany" miał trudności w uzyskaniu kredytu "złotówkowego". Jeżeli w III kw. 2008 80 % kredytów hipotecznych w Polsce była indeksowana, to jak inaczej ocenić taki fakt?

    OdpowiedzUsuń