piątek, 23 lutego 2018

Teoria salda czyli deus ex machina


Od pewnego czasu pojawiają się spekulacje, jakoby sądy miały przyjmować teorię salda do oceny bezpodstawnego wzbogacenia stron nieważnej umowy wzajemnej. Chodzi o rozliczenia w razie przyjęcia nieważności całej umowy indeksowanej lub denominowanej do waluty obcej (zwykle CHF). Wspomniane głosy są sprzeczne z jednolitym dorobkiem polskiego orzecznictwa i doktryny.

„Trudności nastręcza rozstrzygnięcie przypadków, kiedy bezpodstawne wzbogacenie następuje po obu stronach. Może to stać się w wyniku nieważnej lub później unieważnionej umowy wzajemnej czy też z tego powodu, że wprawdzie każe świadczenie opiera się na innym tytule prawnym, lecz zachodzi między nimi związek […]. Możliwe są tu dwa rozwiązania: w pierwszym każde roszczenie o wydanie wzbogacenia traktuje się odrębnie i niezależnie od drugiego (teoria dwóch kondykcji), a wyrównanie między tymi roszczeniami jest dopuszczalne jedynie według przepisów o potrąceniu; w drugim przyjmuje się, że świadczenie wzajemne stanowi pozycję, którą od razu należy odjąć od wzbogacenia, tak iż odbiorca świadczenia wzajemnego ma zwrócić tylko nadwyżkę wartości otrzymanego świadczenia ponad wartość świadczenia, które dokonał (teoria salda). Ta ostatnia teoria jest w ogóle w polskiej judykaturze zupełnie pomijana. Natomiast teoria dwóch kondykcji ma tę przewagę, że w razie gdy jedno świadczenie stanie się bez winy dłużnika niemożliwe do wykonania, a drugie jest możliwe, to ten drugi dłużnik będzie musiał je wykonać, mimo że sam niczego nie otrzyma. Lecz to jest normalne ryzyko istniejące przy każdym roszczeniu z bezpodstawnego wzbogacenia, które ponosi zubożony”[1].

„A. Ohanowicz uważa teorię dwóch kondykcji za bardziej wartościową, gdyż w sytuacji gdy jedno ze świadczeń jest niemożliwe do wykonania bez winy dłużnika, a drugie jest możliwe, to ten drugi dłużnik będzie musiał je spełnić pomimo, że sam świadczenia nie otrzyma, lecz jest to, zdaniem autora, normalnym ryzykiem rozliczeń w ramach konstrukcji bezpodstawnego wzbogacenia. Z tym stanowiskiem należy się zgodzić, choć wskazując dodatkowo, że kodeksowa konstrukcja art. 496 w zw. z art. 497 KC wyraźnie wskazuje, że nawet w przypadku nieważności umowy wzajemnej ustawodawca nie normuje świadczeń łącznie, a jedynie przyznaje prawo zatrzymania jako gwarancję, że każde z nienależnych świadczeń zostanie zwrócone. Brak jest zatem podstawy prawnej do „rozliczeń saldem” tym bardziej, że regułą jest zwrot korzyści w naturze, co oznacza, że możliwość wzajemnego umorzenia kondykcji, osadzona być musi w ramach ustawowej regulacji potrącenia. Tylko strony uprawnione są do dokonywania potrąceń i nie można narzucać im skorzystania z tej instytucji”[2].

„W doktrynie zwraca się uwagę, że szczególna sytuacja występuje wówczas, gdy bezpodstawne wzbogacenie ma miejsce po obu stronach, co może się zdarzyć zwłaszcza w przypadku obustronnego wykonania nieważnej umowy (A. Ohanowicz, w: System..., t. III, cz. 1, s. 499-500). Sytuacje te mogą być oceniane dwojako. Stosownie do koncepcji określanej jako teoria dwóch kondykcji każde roszczenie o wydanie korzyści należy traktować niezależnie, a ich kompensacja jest możliwa tylko w ramach instytucji potrącenia. Stosownie do koncepcji zwanej teorią salda świadczenie wzajemne stanowi pozycję, którą od razu należy odjąć od wzbogacenia, a w rezultacie obowiązek zwrotu obciąża tylko tę stronę, która uzyskała większą korzyść, i ogranicza się do zwrotu nadwyżki wartości. Zaletą tej ostatniej koncepcji jest to, że pozwala ona uniknąć sytuacji, w której obowiązek zwrotu jednego z podlegających zwrotowi nienależnych świadczeń synallagmatycznych stał się niemożliwy, a mimo to druga strona musiałaby zwrócić świadczenie.

W judykaturze i doktrynie niepodzielnie panuje teoria dwu kondykcji (W. Serda, Nienależne..., s. 243; E. Łętowska, Bezpodstawne..., s. 143; W. Dubis, w: Kodeks..., komentarz do art. 405, nb 30; P. Księżak, w: Kodeks..., s. 311). Jest to rozwiązanie prawidłowe, zastosowanie bowiem teorii salda - niezależnie od trudności związanych z koniecznością każdorazowego szacowania wartości korzyści obu stron - prowadziłoby do petryfikowania stanu istniejącego w wyniku spełnienia obu świadczeń, co zwłaszcza w przypadku nieważności umowy nie dałoby się pogodzić z celami zastosowania tej sankcji (ma ona wszak umożliwiać zniwelowanie prawnych i faktycznych skutków zawarcia umowy)”[3].

Teorię dwóch kondykcji oraz - nieobowiązującą na tle KC z wyjątkiem potrąceń dokonywanych przy dochodzeniu roszczeń uzupełniających - teorię salda w razie nienależnych świadczeń wzajemnych dokładnie omawia W. Serda, Nienależne świadczenie, s. 242-244. Zob. też A. Ohanowicz, w: System Prawa Cywilnego, t. III, cz. 1, s. 501. Czy innym byłoby natomiast dokonanie w konkretnej sytuacji potrącenia zgodnie z regułami ogólnymi”[4].

Nowym zwolennikom „teorii salda” podpowiadam, że pojawiła się ona w roku 1906 w orzecznictwie Sądu Rzeszy jako odpowiedź na ograniczenie obowiązku zwrotu do aktualnie istniejącego wzbogacenia, co w polskim systemie nie ma miejsca (zob. art. 409 k.c.), a także - na generalną abstrakcyjność czynności prawnych rozporządzających, podobnie obcą prawu polskiemu (zob. art. 156 k.c.)[5]. Biorąc pod uwagę wymowę cytowanych wyżej wypowiedzi, zastosowanie teorii salda wymagałoby przedefiniowania instytucji przedawnienia, potrącenia i zatrzymania i nie może się opierać na prostej kontestacji jednolicie przyjmowanego poglądu (art. 328 § 2 k.p.c.).




[1] A. Ohanowicz [w]: System Prawa Cywilnego, T. III. cz. 1, s. 499-500 (1981).
[2] M. Gutowski, Nieważność czynności prawnej, s. 474 (2008).
[3]R. Trzaskowski, [w] J. Gudowski (red.), Kodeks cywilny. Komentarz. Księga trzecia. Zobowiązania, nr  29 do art. 405 k.c. (2013).
[4] P. Mostowik [w]: System Prawa Prywatnego, T. 6, § 10 nb. 94 (2014).
[5] A. Ohanowicz, Niektóre problemy niesłusznego wzbogacenia (1954) [w] Wybór prac, s.701.


2 komentarze:

  1. Mam pytanie odnośnie rozliczeń w przypadku kredytowania umowy kupna nieruchomości.
    W przypadku stwierdzenie ze umowa kredytowa jest nieważna, to z kim bank powinien sie rozliczać?
    Bo z "byłym kredytobiorcą" nie wiąże go już żadna umowa. Wiec nie ma podstaw do tego, aby żądać od niego zwrotu wypłaconych sprzedającemu nieruchomość pieniędzy. Przecież bank nie posiada żadnych dowodów na to, że jego kosztem wzbogacił sie kupujący. Ma jedynie dowody na przelewy do sprzedającego. I to chyba od niego powinien żądać zwrotu wypłaconych mu pieniędzy. Dopiero sprzedający - po oddaniu nienależnych mu sum do banku, powinien wystąpić do kupującego o zapłatę za nieruchomość.
    Dobrze myślę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Były kredytobiorca" (niedoszły raczej) jest wzbogacony. Zaoszczędzenie wydatku to też wzbogacenie. Kredytobiorca nie zapłacił sam (zaoszczędził), a za niego zapłacił bank. Sprzedający nie odpowiada, bo nie jest wzbogacony. W zamian za wpłatę od banku uzyskaną tytułem ceny oddał nieruchomość.

      Usuń