piątek, 4 grudnia 2015

Kilka uwag o wyroku Banif Plus.



Wczoraj TSUE wydał wyrok w sprawie C-312/14 z powództwa Banif Plus Bank Zrt. przeciwko małżeństwu Lantos. Przedmiotem orzekania była przede wszystkim kwestia, czy kredyt indeksowany (nb. 22, w polskiej wersji wyroku nazywany kredytem denominowanym) jest instrumentem finansowym w rozumieniu regulacji MiFID. Trybunał uznał, że kredytowe klauzule indeksacji walutowej nie są instrumentem finansowym.

Żywe zainteresowanie, z którym wyrok ten był oczekiwany wynikało z określenia przez MiFID konkretnych obowiązków informacyjno-doradczych, których naruszenie, zgodnie z orzecznictwem polskich sądów, może (choć nie musi) skutkować nieważnością umowy. Pojawia się więc pytanie, jaki skutek dla prawnej oceny klauzul indeksacyjnych ma ten wyrok.

Wydaje się, że nie można z niego wyciągać wniosku o słabszej ochronie kredytobiorcy niż inwestora giełdowego. Poziom ochrony na rynku finansowym powinien generalnie oddawać poziom apetytu na ryzyko (którego odwrotnością jest awersja do ryzyka): im większe ryzyko klient godzi się ponieść, tym mniejsza ochrona i odwrotnie. W typowej sytuacji to kredytobiorca ma mniejszy apetyt na ryzyko niż inwestor giełdowy. Jeżeli w sytuacji nietypowej kredytobiorca ma taki apetyt na ryzyko jak inwestor giełdowy, a nawet większy, to pytanie, dlaczego w podobnych sytuacjach jeden jest chroniony (inwestor giełdowy), a drugi nie jest (kredytobiorca).

Trybunał niestety nie rozstrzygnął tych daleko idących kwestii, tym niemniej poczynił istotną uwagę dotyczącą stosowania dyrektywy 93/13/WE, dotyczącej ochrony konsumenta przed nieuczciwymi postanowieniami umowy (nb. 47, 48). Ochrona ta, zgodnie z orzecznictwem TSUE, może sięgać aż do nieważności umowy włącznie (zob. np. wyr. C-453/10 [Pereničová], C-397/11 [Jőrös]).

Dodatkowo Trybunał stwierdził, że nie zachodzą tu okoliczności występujące w sprawie C-604/11 (Genil 48 SL), w której umowa swapu odsetkowego była zawarta w celu redukcji stopy odsetkowej kredytu, ale osobno i po zawarciu umowy kredytowej. Trybunał w sprawie Genil stwierdził, że fakt, że klient jest objęty ochroną typową dla kredytobiorcy nie pozbawia go dalej idącej ochrony MiFID w zakresie swapu. Tylko w przypadku, gdyby swap był integralną częścią umowy kredytowej, oraz tylko gdyby przepisy (dyrektywy) dotyczące umów kredytowych zapewniały taki sam poziom informowania klienta o ryzykach, co poziom zapewniany przez dyrektywę 2004/39/WE, można byłoby odstąpić od stosowania tej dyrektywy (nb. 48 wyroku Genil). Skoro Trybunał w sprawie Banif powołał wyrok w sprawie Genil, to raczej znaczy, że uznał, że przepisy dotyczące umów kredytowych zapewniały taki sam poziom informowania klienta o ryzykach, co poziom zapewniany przez dyrektywę MiFID.

Co do zasadniczej kwestii „czy klauzula indeksacyjna to instrument finansowy” w wyroku dają się wyodrębnić dwa argumenty:
- cel klauzuli to wypłata i spłata kredytu, a nie zabezpieczenie albo inwestycja (określana też pejoratywnie jako spekulacja) (nb. 57, 61),
- kurs wymiany nie jest ustalony z góry (nb. 74).

Argument z celu umowy jest zaskakujący z dwóch względów.

Po pierwsze dlatego, że poza sporem jest, że klauzule indeksacyjne miały zapewnić niższe oprocentowanie kredytu. A obniżenie kosztów jest tradycyjnie ujmowana jako inwestycyjny (spekulacyjny) cel derywatu, w szczególności swapów odsetkowych (jak przyjął Trybunał w sprawie Genil). Trybunał to zresztą pośrednio przyznaje powołując się na sprawę Genil. Stanowisko Trybunału jest tu wewnętrznie sprzeczne.

Po drugie, przynajmniej w polskim orzecznictwie gospodarczy cel instrumentu finansowego, a o taki tu chodzi, albo nie jest w ogóle traktowany jako prawnie doniosły, albo jest traktowany pomocniczo przy badaniu zgodności derywatu z dobrymi obyczajami (casus derywatu w celu zabezpieczającym wywołującego rujnujące ryzyko). Obu liniom orzecznictwa dał początek wyrok SN IV CSK 284/12.

Argument z braku ustalenia kursu wymiany z góry jest również w dwójnasób zaskakujący: albo Trybunał odmawia przymiotu instrumentu finansowego wszelkim swapom i opcjom rozliczanym w przyszłości według kursów giełdowych, NBP, Reuters itp., albo sankcjonuje dowolność banku w ustalaniu kursu. Pierwszą ewentualność należy odrzucić, gdyż wiedza ta jest na tyle powszechna, że nie należy zakładać, że sędziom Trybunału była ona obca. Pozostaje więc przyjąć, że ten argument nie ma zastosowania do klauzul odsyłających do sprawdzalnych, obiektywnych indeksów (giełdy, NBP itp.), a jedynie do klauzul odsyłających do swobodnego uznania banku. W tym sensie jest to zrozumiałe: to nie jest instrument finansowy, bo to nie jest żadna umowa.

Pozostała argumentacja Trybunału to tezy bez uzasadnienia, jak np. stwierdzenie, ze nie można dokonać rozróżnienia między kredytem i terminową transakcją walutową (nb. 71), gdzie zabrakło choćby odniesienia do hybrydowych instrumentów finansowych, o których mowa w art. 39 MSR (i np. w rozp. MF z 12.12.2001).

Pozostaje poczekać jak omawiany wyrok zostanie przyjęty przez polskie sądy. Czy będzie stosowany? A jeżeli tak, czy będą stosowane inne ww. wyroki TSUE (dotąd było z tym krucho)? A może sądy wrócą do wyroku SN II CK 287/05, który jeszcze w roku 2005 zajmował się podobną sprawą i doszedł do odmiennych wniosków (podobnie zresztą jak KNF i WSA w sprawie VI SA/Wa 995/11)?

środa, 25 listopada 2015

„Kredytobiorcy >>złotówkowi<< mają gorzej.”



Jak wspomniałem w poprzednim wpisie, czyste kredyty „złotówkowe” z WIBOREM jako wskaźnikiem rynkowym stopy procentowej są w mediach przeciwstawiane kredytom złotówkowym „indeksowanym” z LIBOREM. Pozycja prawna kredytobiorców „złotówkowych” jest przy tym przeciwstawiana pozycji kredytobiorców „indeksowanych” ze wskazaniem, że ci pierwsi per saldo „mają gorzej”. Z tego wyprowadzany jest nieraz wniosek, że ci drudzy – skoro „mają lepiej” - nie powinni domagać się ustalenia, że „indeksacja” z tych czy innych względów jest nieuczciwa.



Dlaczego jedni „mają gorzej”? Czy nie dlatego, że WIBOR był (a może nadal jest) ustalany w oderwaniu od realiów rynkowych?



Na pytanie to brak odpowiedzi w mediach, co może nie powinno dziwić. Ale prób porównania sytuacji kredytobiorcy „złotówkowego” i „indeksowanego” dokonują też sądy (np. wyr. SO w Krakowie - I C 988/13: http://law24.pl/wp-content/uploads/2015/11/20151125162936275.pdf, wyr. SO w Warszawie - II C 302/14: http://orzeczenia.warszawa.so.gov.pl/content/$N/154505000000603_II_C_000302_2014_Uz_2015-02-17_001); niestety próby te ograniczają się do ogólnych sugestii o sprzeczności kwestionowania kredytów „indeksowanych” z dobrymi obyczajami właśnie ze względu na interes kredytobiorców „złotówkowych”, którzy indeksacji kwestionować nie mogą, a płacić muszą jeszcze więcej. Wydaje się, że próby dogmatycznego pogłębienia tego rodzaju argumentacji muszą spełznąć na niczym, a to z dwóch względów.



Po pierwsze, fundamentem prawa umów, jako części prawa cywilnego, jest ważenie interesów dwóch stron umowy. Interesy te mogą, czy nawet powinny być, przeciwstawne (akurat w przypadku umów bankowych ten klasyczny paradygmat jest przełamywany na rzecz uwzględniania przez bank interesu klienta). Ocena stosunku cywilnego sprowadza się do oceny interesów stron umowy. Możliwość kreowania stosunku cywilnego może być oczywiście przez ustawodawcę ograniczona z uwagi np. na ochronę interesów osób trzecich (np. reglamentacja administracyjna działalności bankowej służy ochronie m.in. interesów deponentów jako osób trzecich w stosunku do stron umowy kredytowej). Ale w ramach kompetencji zakreślonych ustawą strony umowy regulują swoje interesy (ewentualnie – wskazanych osób trzecich).



Nie można jednak interesów stron korzystających przy zawieraniu umowy ze swobody umów przeciwstawiać interesowi osób trzecich. Nie taka jest rola swobody umów i nie taka jest rola prawa umów. Autonomia stron wyrażana przez swobodę umów jest wprawdzie ograniczana przez dobre obyczaje, ale dobre obyczaje widziane przez pryzmat interesów jednej ze stron umowy. Jeżeli natomiast za pomocą dobrych obyczajów zaczniemy ograniczać swobodę umów przez wskazywanie na interesy grup, do których nie należy żadna ze stron umowy, to zastosujemy narzędzie prawa administracyjnego do oceny stosunków prawa cywilnego. Narzędzia hydraulika nie nadają się do naprawy drzwi. To inna dziedzina aktywności człowieka. Przecież niedostateczna ochrona prawna ofiar wypadków budowlanych nie może być argumentem za analogicznym ograniczeniem uprawnień ofiar wypadków drogowych.



Po drugie, sugerowanie że drudzy „mają lepiej” to sankcjonowanie tzw. „argumentu cenowego”, który jest od dawna rozpoznanym, niedopuszczalnym argumentem w prawie umów konsumenckich, a który polega na wskazaniu, że gdyby nie klauzula abuzywna, to koszty ponoszone przez konsumenta byłyby wyższe (zob. np. wyr. SA w Łodzi w sprawie grupy klientów mBank I ACa 1209/13). Po ponad 20 latach obowiązywania dyrektywy 93/13/WE, szczególnie jej art. 6 i 7, powinno być oczywiste, że przedsiębiorca powinien w konkurować na rynku w sposób zgodny z prawem obniżając koszty swojej działalności i przez to oferując konsumentom dobra na konkurencyjnych finansowo warunkach.



Ocena umowy przez pryzmat dobrych obyczajów rozumianych jako wyważanie interesów wszystkich grup klientów przedsiębiorcy jest oczywiście nie do pogodzenia z celami przyświecającymi wspomnianej dyrektywie, implementowanej do polskiego systemu prawa m.in. w art. 3851 – 3853 k.c. Jednoczesne funkcjonowanie kilku grup klientów, których umowy lub interesy są w pewnym zakresie przeciwstawne pozwalałoby przedsiębiorcy neutralizować przepisy mające przeciwdziałać nadużyciom w umowach konsumenckich. Tak więc, przy prawidłowej wykładni wskazanych norm zarówno klauzule odsyłające do przyszłych tabel kredytodawcy, jak i klauzule odsyłające do przyszłych notowań nierynkowego wskaźnika, powinny być uznane za bezskuteczne na podstawie art. 3851 k.c., niezależnie od możliwego wpływu bezskuteczności klauzuli na byt (konsens) całej umowy.



wtorek, 24 listopada 2015

WIBOR nierynkowy.



Wskaźniki zmiennej stopy procentowej WIBOR stanowią stały punkt odniesienia w tych umowach kredytowych, które nie odnoszą się do notowań walut obcych. Zestawianie w mediach kredytów złotówkowych jako modelowych stosunków umownych z patologicznymi kredytami indeksowanymi każe więc przyjrzeć się wskaźnikom WIBOR. WIBOR w dużym uproszczeniu odnosi się do poziomów stopy procentowej, po których banki rzeczywiście są skłonne pożyczać pieniądze.

WIBOR nie jest na pewno ustalany przez jeden bank, czyli bank-kredytodawcę. Dlatego nie jest dotknięty wadą dowolności w tym sensie, że jedna strona umowy (kredytodawca) ustala go wiążąco dla drugiej strony (kredytobiorcy), bez odniesienia do kryteriów obiektywnych. Dlatego WIBOR nie można wrzucić do jednego worka z klauzulami zmiany oprocentowania „starego portfela” mBanku (przedmiot pozwu w postępowaniu grupowym), czy klauzulami indeksacji odsyłającymi do tabel banku-kredytodawcy.

Czy jednak WIBOR jest ustalany rzetelnie? A jeżeli nie, to jakie może mieć to znaczenie dla skuteczności umów doń odsyłających? Pytanie jest aktualne w obliczu wykrytych przez zachodnioeuropejskich nadzorców rynku manipulacji stawkami LIBOR i EURIBOR (http://www.obserwatorfinansowy.pl/dispatches/porozumienie-krajow-ue-w-sprawie-nadzoru-nad-wskaznikami-rynkowymi/).

Można by powiedzieć, że WIBOR jest ustalany przez największe banki i już sam ten fakt stanowi najlepszą rekomendację rzetelności. Tak można by powiedzieć do roku 2008. Od tego czasu biorcy opcji walutowych, a także kredytobiorcy „indeksowani”, którzy zaufali informacjom otrzymywanym z banków wyszli na naiwnych. Niepokoi też następujące pytanie: jeżeli banki ustalające LIBOR i EURIBOR okazały się skrajnie nieuczciwe, to dlaczego banki ustalające WIBOR według zbliżonych kryteriów są uczciwe, jeżeli dodatkowo są to częściowo te same banki?

Jedną z pierwszych oznak nieprawidłowości w ustalaniu WIBOR było jego zachowanie w latach 2005-2010, które można określić jako „polowanie z nagonką”. Na to zjawisko złożyły się: obniżenie WIBOR poniżej średniej stawki referencyjnej NBP w celu wywołania apetytu na ryzyko kredytowe – przynęta (2005), podwyższenie WIBOR nieproporcjonalnie powyżej stawki NBP w celu skierowania uwagi klientów na kredyty indeksowane – nagonka (2008), wysokie spready walutowe w kredytach indeksowanych i jednocześnie wysoki WIBOR –łowy (2008-2010) (http://www.mpolska24.pl/post/7795/bankowy-przekret-stulecia-czi-kredyty-frankowe-i-zlotowe).

W roku 2012 Prezes Najwyższej Izby Kontroli w piśmie do Marszałka Senatu stwierdził m.in., że

„NBP przeprowadził badania w których stwierdził przypadki zawyżania kwotowania przez niektóre banki stawek WIBOR 3M znacznie ponad poziom akceptowalny na rynku. W związku z tym NBP podjął działania mające na celu stworzenie mechanizmu pozyskiwania informacji o rzeczywistym koszcie finansowania banków na krajowym rynku lokat międzybankowych. [...] W założeniu ma to umożliwić weryfikację w jakim stopniu stawki WIBOR odbiegają od rzeczywistego oprocentowania transakcji na rynku międzybankowym na dany dzień i wyjaśnienie z bankami przyczyny tych odchyleń.”

Postanowienia umowne powinny być na tyle precyzyjne, by na ich podstawie było możliwe obiektywne ustalenie wysokości świadczenia strony. Dotyczy to również świadczenia w postaci odsetek kapitałowych (odsetkowej części raty). Przepisy prawa bankowego dopuszczają ustalanie zmiennej stopy oprocentowania kredytu, ale nie precyzują jakie warunki stosowne postanowienie umowne ma spełniać (art. 69 ust. 2 pkt 5) pr. bank.). Można więc tu odnieść się do najbardziej popularnej umowy, tj. umowy sprzedaży. Na podstawie kodeksu cywilnego dopuszcza się odesłanie w umowie sprzedaży do określania ceny w odniesieniu do rynku (art. 536 § 2 k.c.). Konieczne jest jednak, by istniały dane rynkowe niezbędne do ustalenia tej ceny (zob. np. W.J. Katner, SPP, t.VII, Wwa 2001, r. I, nb. 163-164, Cz. Żuławska, R. Trzaskowski, Kodeks cywilny. Komentarz. t. III cz. 2, kom. do art. 536 nb. 2). Zasady te należy analogicznie stosować do ustalania wysokości oprocentowania i jego zmian. Nie ma żadnych przyczyn, dla których kredytobiorca miałby być mniej chroniony przez prawo niż kupujący.

Jeżeli więc WIBOR nie jest rynkowy, to czy może stanowić wiążące dla obu stron odniesienie dla zmian oprocentowania?

piątek, 2 października 2015

Sąd Apelacyjny: klauzula indeksacyjna wystarcza do dopuszczenia pozwu zbiorowego

Sąd Apelacyjny uzasadnił postanowienie uchylające postanowienie Sądu Okręgowego o odrzuceniu pozwu grupowego klientów Getin Noble Bank SA i wskazał, że:

- o dopuszczalności procedury grupowej przesądza wspólny element umów, tj. mechanizm indeksacji, niezależnie od dokładnego brzmienia klauzuli indeksacyjnej (kwota kredytu umówiona, wypłacana i spłacana w PLN po indeksacji kursem kupna, a potem kursem sprzedaży CHF, ustalanymi jednostronnie przez bank),


- fakt zawarcia aneksu nie stanowi czynnika odróżniającego dostatecznego do odmowy ustalenia jednolitości grupy, skoro powództwo może dotyczyć i dotyczy też okresu sprzed zawarcia aneksu,


- wystarczy, że jednolitą sytuację prawną ma 10 członków grupy,


- konsumentem jest nie tylko ten, kto nie prowadzi działalności gospodarczej, ale i ten, kto prowadząc działalność zawiera umowę nie związaną bezpośrednio z tą działalnością (art. 22 par. 1 kc),


- ewentualne sformułowanie żądań pozwu jest dopuszczalne w postępowaniu grupowym,


- zarzuty dotyczące braku współuczestnika koniecznego czy interesu prawnego w ogóle nie są przedmiotem orzekania w tym stadium postępowania.

Sąd Apelacyjny nie mógł zmienić postanowienia Sądu Okręgowego i po prostu dopuścić pozew do rozpoznania, ponieważ z pierwszoinstancyjnych ustaleń nie wynika kto nie jest konsumentem i czy po pominięciu tych osób liczebność grupy będzie nie mniejsza niż 10.

Sprawa będzie ponownie rozpoznawana przez Sąd Okręgowy (sygn. akt Sądu Apelacyjnego: VI ACz 1012/15).



http://law24.pl/wp-content/uploads/2015/09/postanowienie-z-uzasadnieniem.pdf
 

środa, 30 września 2015

Sąd: indeksacja kredytu do franka zgodna z prawem.

W pozostawiającym więcej pytań niż odpowiedzi wyroku Sąd Okręgowy w Warszawie Wydział XXV Cywilny uznał, że umowa kredytu indeksowanego do CHF, zaciągnięty w roku 2008 przy odniesieniu do kursów kupna i sprzedaży ustalanych jednostronnie przez bank, jest zgodna z prawem i w pełni skuteczna. A oto co doprowadziło sąd do takich wniosków.

Powodowie, zdaniem sądu, prowadzili działalność gospodarczą w zakresie najmu, ponieważ mieli kilka nieruchomości, które wynajmowali (chociaż akurat nieruchomości objętej kredytem nie wynajmowali). Dodatkowo, rozumowanie sądu było oparte na amortyzowaniu przedmiotowej nieruchomości i rozliczaniu kosztów uzyskania przychodu związanych z kredytowaną nieruchomością.

Kredytowana nieruchomość, zdaniem sądu, była kupiona w celu prowadzenia ww. działalności gospodarczej.
Badana umowa miała zastrzeżenie, że nie jest objęta ustawą o kredycie konsumenckim. A skoro tak, to rozumując a contrario, zdaniem sądu, jest umową zawartą w ramach działalności gospodarczej.

Z powyższych ustaleń sąd wywiódł, że badany kredyt był kredytem „firmowym”, a skoro tak to nie stosuje się do niego przepisów o ochronie konsumenta, w tym o klauzulach sprzecznych z dobrymi obyczajami (art. 3851 k.c.), a skoro tak to a contrario umowa jest zgodna z dobrymi obyczajami (art. 58 § 2 k.c.).

Sąd uznał też, że skoro dochodzone roszczenie wynika, zdaniem sądu, z prowadzenia działalności gospodarczej przez powodów, a umowa została zawarta w roku 2008, a pozew został złożony w roku 2014, to wszelkie roszczenia z tej umowy przedawniły się w roku 2011, tj. po trzech latach od jej zawarcia.

Dodatkowo, sąd wskazał, że strony zawarły w roku 2010 aneks umożliwiający powodom spłaty kredytu w CHF. Zdaniem sądu, ten aneks sanował wszelkie możliwe nieprawidłowości i luki w umowie w zakresie ustalania kursu kupna i kursu sprzedaży CHF w ramach indeksacji.

Rodzą się tu następujące pytania:

Dlaczego sąd nie wziął pod uwagę tłumaczenia powodów, że działalność gospodarczą rozpoczęli w roku 2011, a wcześniej PIT z tytułu najmu na zasadach ogólnych, według skali podatkowej, przy czym przy tej formie opodatkowania jest możliwa i amortyzacja i rozpoznawanie kosztów uzyskania przychodu, tak samo jak w prowadzeniu działalności gospodarczej? Innymi słowy – dlaczego nie wziął pod uwagę, że i amortyzacja i rozpoznawanie kosztów uzyskania przychodów z tytułu najmu nie świadczą jeszcze o prowadzeniu (niezarejstrowanej) działalności gospodarczej?

Dlaczego sąd uznał, że powodowie przeznaczali w chwili zakupu przedmiotową nieruchomość na cele działalności gospodarczej, skoro nie wynika to z dokumentacji kredytowej (dokumentacja była typowa dla kredytu hipotecznego dla konsumenta), sam obiekt nie był nigdy wykończony, a powodowie wyjaśniali, że chcieli w kupionym domu zamieszkać?

Dlaczego sąd uznał, że wzmianka w umowie o nieobjęciu jej rygorami ustawy o kredycie konsumenckim w wersji obowiązującej w roku 2008 oznacza, że był to kredyt firmowy, skoro umowa jako dotycząca finansowania w kwocie przekraczającej 80.000 zł z definicji w ramach ustawy się nie mieściła? Czy to znaczy, że wszystkie umowy kredytowe z tego okresu opiewające na kwoty powyżej 80.000 zł są kredytami „firmowymi”, a klienci nolens volens zaciągając je rozpoczynali działalność gospodarczą?

Dlaczego sąd, skoro uznał, że spór toczy się między przedsiębiorcami, nie przekazał sprawy do wydziału gospodarczego? Czy obawiał się, że wydział gospodarczy może być innego zdania i zwróci sprawę do wydziału cywilnego?

Dlaczego sąd uznał, że w umowie między przedsiębiorcami dowolne ustalanie wysokości zobowiązania dłużnika przez wierzyciela jest dozwolone i skuteczne? 

Dlaczego sąd uznał, że przy przyjęciu trzyletniego okresu przedawnienia przedawniło się wszystko, skoro powodowie regularnie spłacają kredyt, a pozew dotyczył też spłat z lat 2011-2014? Czy oznacza to odejście od powszechnie przyjmowanej dotąd wykładni art. 120 w związku z art. 455 k.c., zgodnie z którą termin przedawnienia roszczenia z bezpodstawnego wzbogacenia rozpoczyna bieg po dniu wzbogacenia, czyli po dniu rzeczywistej zapłaty?

Dlaczego sąd uznał, że aneks przewidujący możliwość spłaty rat kredytu w CHF potwierdza i uzupełnia umowę tak, że jest ona w całości i od początku skuteczna, skoro aneks nie mówi nic o kursie kupna zastosowanym na początku przez bank, umowa przewidywała dla zmian i potwierdzeń umowy formę pisemną pod rygorem nieważności, harmonogramy odnoszące się do kursu kupna zastosowanego przez bank przyszły już po zawarciu umowy i nie były przez nikogo akceptowane? Czy doręczenie niepodpisanego harmonogramu, który zgodnie z umową obowiązuje mocą jednostronnej decyzji banku, może być traktowane jako uzupełnienie umowy kredytu o kurs kupna przyjęty do indeksacji – czyli do ustalenia wirtualnej kwoty indeksacji w CHF? A jeżeli nie, to gdzie są podstawy do ustalania wysokości kwoty raty w CHF, skoro w aneksie ich nie ma? 

W sprawie będzie przygotowywana apelacja. Należy więc mieć nadzieję, że Sąd Apelacyjny w Warszawie udzieli odpowiedzi na te i inne pytania, które pojawiły się po wczorajszym wyroku (sygn. akt XXV C 1621/14).

[Autor jest pełnomocnikiem powodów] 

piątek, 28 sierpnia 2015

Dlaczego ustawa "antyfrankowa" jest zła.

W roli komentarza do projektu ustawy - in extenso stanowisko European Legal Committee for Consumer Rights, złożone przedwczoraj w Senacie:



Komisja Budżetu i Finansów Publicznych

Sekretariat: tel. 22 694-90-45, fax  22 694-94-05,
e-mail: kbfp@senat.gov.pl

Do:

Pan Kazimierz Kleina
                                                               Przewodniczący Komisji Budżetu i Finansów Publicznych
                                                               SENAT RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Poznań, 26.08.2015

Dot.: druk nr 1048, ustawy o szczególnych zasadach restrukturyzacji walutowych kredytów mieszkaniowych w związku ze zmianą kursu walut obcych do waluty polskiej


Opinia
European Legal Committee for Consumer Rights

W imieniu European Legal Committee for Consumer Rights z siedzibą w Londynie, stowarzyszenia prawa angielskiego zajmującego się monitorowaniem i wspieraniem przestrzegania praw konsumenta wobec przedsiębiorstw finansowych, wnoszę następujące uwagi do ww. druku.


Projekt ustawy zmierza do kreowania stosunków prawnych, które nigdy nie istniały i które przy braku ingerencji ustawodawcy, nigdy by nie powstały. Chodzi tu o następujące postanowienia projektu:

- art. 2. pkt 1), mówiący o „walutowym kredycie mieszkaniowym”, przy czym z uwagi na treść art. 9 ust. 15) ustawy z 27.07.2002 Prawo dewizowe w brzmieniu obowiązującym do 24.01.2009 r. (Dz.U. z 2002, nr 141, poz. 1178 zm.), kredyt walutowy udzielony konsumentowi, mającemu status rezydenta w świetle tej ustawy, byłby nieważny na podstawie art. 58 § 2 k.c. jako sprzeczny z ustawą,

- art. 4. ust. 1 pkt 1), mówiący o „pozostałej do spłaty kwocie kapitału walutowego”, przy czym, niezależnie od ww. uwag, jak wynika z odesłania w art. 2 pkt 1) projektu do art. 69 ust. 2 pkt 4a ustawy z 29.08.1997 r. Prawo bankowe, projekt odnosi się do umów kredytowych, w których prawa i obowiązki stron dotyczą świadczeń w walucie krajowej,

- art. 4 ust. 1 pkt 4), mówiący o akceptacji „kursu kupna waluty obcej, ustalanego przez kredytodawcę”, sankcjonującego postanowienia umowne polegające na dowolnym ustalaniu kursu indeksacji lub denominacji kredytu przez kredytodawcę, które to postanowienia umowne, zgodnie z jednolitym krajowym i europejskim orzecznictwem sądowym, są niedozwolone, o czym przesądziły m.in. prawomocne i ostateczne wyroki SOKiK  XVII AmC 426/09, XVII AmC 1531/09, XVII AmC 5344/11 oraz wyrok TSUE C-26/13,

- art. 7 i 8, mówiące o „umorzonej przez bank kwocie kredytu”, sugerując że kwota kredytu w tym zakresie w ogóle istniała.

Na wskazaną wyżej fundamentalną wadliwość projektu zwraca uwagę Krajowa Rada Sądownictwa w opinii z 31.07.2015 pkt 1) do ww. druku sejmowego.


Projekt w zakresie, w jakim zmierza do konwalidacji umów kredytowych zawierających niedozwolone klauzule, jest sprzeczny zarówno z art. 6 ust. 1 i 7 ust. 1 dyrektywy 93/13/WE, jak i z jednolitym orzecznictwem TSUE, wyrażonym np. w wyr. C-168/05, C-137/08, C-453/10 i C-604/11, narażając Rzeczpospolitą Polską na sankcje Komisji Europejskiej wynikające z uporczywego i rażącego naruszania acquis communautaire.

Projekt stanowi też próbę konwalidacji umów kredytowych z klauzulą indeksacji walutowej lub denominacji walutowej w zakresie, w jakim umowy te zawierają wbudowany instrument pochodny w rozumieniu art. 39 § 10-13 Międzynarodowych Standardów Rachunkowości i art. 35a ustawy z 29.09.1994 o rachunkowości. Skuteczność wbudowania instrumentu pochodnego w umowę kredytową wywołuje zasadnicze wątpliwości, które w najbliższym czasie będą przedmiotem rozstrzygnięcia TSUE w sprawie C-312/14. Jak wynika z dorobku orzeczniczego polskich sądów, negatywna ocena instrumentu finansowego z punktu widzenia dobrych obyczajów może prowadzić nawet do ustalenia nieważności umowy, o czym stanowi m.in. wyr. SN I CSK 651/12.

Odniesienie w art. 4 ust. 2 pkt 1) projektu do stawki WIBOR jest wątpliwe aksjologicznie. Stawka WIBOR jest ustalana między tymi samymi bankami, które występują w roli kredytodawców, stosując tę stawkę w umowach z klientami. Ustalanie stawki WIBOR nie było do roku 2013 poddane jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli. Fakt ten w powiązaniu z obserwowaną w latach 2007-2008 anomalią, polegającą na utrzymywaniu się wysokich stóp WIBOR mimo znacznej obniżki stóp NBP i dobrych prognoz dla polskiej gospodarki, w tym dla waluty krajowej, jak również w powiązaniu z publicznie znanymi faktami ogromnych nadużyć w stosowaniu analogicznych procedur w ustalaniu stawek LIBOR i EURIBOR, oznacza że oparcie rozliczeń umowy kredytowej o notowania stawki WIBOR nie może być traktowane jako należycie chroniące interesy konsumenta.

Projekt nie wyjaśnia według jakich kryteriów ustalana ma być wartość kredytu przy wyliczaniu wskaźnika LtV, o którym mowa w art. 3 ust. 3 pkt 3) projektu. Jeżeli miałaby to być kwota kredytu przeliczona po kursie waluty obcej, ustalaym dowolnie przez bank, zastosowanie znajduje ww. uwaga nb. 1 tiret drugie.

Uzasadnienie projektu nie przedstawia kryteriów rozgraniczenia między osobami uprawnionymi do złożenia wniosku, o którym mowa w art. 3 i osób, którym to uprawnienie nie ma przysługiwać. Nie widać racji, dla których np. osoba mająca na utrzymaniu trójkę dzieci ma być pozbawiona tego prawa z uwagi na to, że posiada inny lokal mieszalny, niezależnie od tego, czy posiadanie to jest trwałe czy czasowe i czy lokal ten jest w stanie zaspokoić potrzeby mieszkaniowe domowników. Inny przykład może dotyczyć osoby, która zaciągnęła kredyty w walucie kredytowej bez klauzuli indeksacyjnej lub denominacyjnej, która nie jest w stanie spłacać kredytu z uwagi na wysokie, w porównaniu ze stawkami NBP, stawki oprocentowania WIBOR. Stanowi to o istotnych wątpliwościach co do zgodności projektu z konstytucyjną zasadą równości wobec prawa. Przytoczone wyżej wątpliwości natury konstytucyjnej, wskazuje również Krajowa Rada Sądownictwa w ww. opinii, pkt 3).

Wskazane wyżej wątpliwości natury konstytucyjnej wiążą się z asystemowością projektu, który abstrahuje od istniejących w systemie prawa instrumentów wsparcia dla nadmiernie zadłużonych konsumentów, w szczególności dotyczących upadłości konsumenckiej. Jeżeli ustawodawca dochodzi do wniosku, że przewidziane prawem instrumenty ochrony konsumenta ogłaszającego upadłość nie są wystarczające, to zgodnie z zasadami prawidłowej legislacji powinien w pierwszym rzędzie zmodyfikować wskazane regulacje, a nie tworzyć nowy, nadzwyczajny system norm.

Już jako podręcznikowy przykład logicznego błędnego koła, nie do obrony na polu zasad prawidłowej legislacji, jawi się dwukrotnie powtórzona, w art. 4 ust. 3 i art. 5 ust. 3), regulacja następującej treści:

„Jeżeli umowa o walutowy kredyt mieszkaniowy przewiduje zmiany oprocentowania kredytu uzależnione od decyzji zarządu banku, oprocentowanie zobowiązania kredytobiorcy, o którym mowa w ust. 2 ustala się na poziomie i zasadach przyjętych w umowie o walutowy kredyt mieszkaniowy.”

W związku z powyższym, przedmiotowy projekt powinien zostać odrzucony w całości.


piątek, 31 lipca 2015

Prowizja dla banku do zwrotu?

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wyroku z 26.02.2015 w sprawie C-143/13 (Matei) wypowiedział następujące zdanie:

Postępowanie główne dotyczy kwestii powodów uzasadniających rozpatrywane warunki, a w szczególności tego, czy w zakresie, w jakim wiążą się dla konsumenta z zapłatą prowizji dużej wysokości, która to prowizja ma na celu zapewnienie spłaty kredytu, podczas gdy wskazano, że to ryzyko zostało już zabezpieczone hipoteką i że w zamian za tę prowizję bank nie świadczy rzeczywistej usługi konsumentowi wyłącznie w jego interesie, warunki te powinny zostać uznane za nieuczciwe w rozumieniu art. 3 dyrektywy 93/13” (nb. 71).

Dla Trybunału prowizja dużej wysokości to prowizja stanowiąca iloczyn kwoty kredytu pozostałego do spłaty i współczynnika 0,74% oraz 0, 22 %, co w sprawie dało prowizję w wysokości 1.397,17 EUR oraz 39.955,98 CHF (nb. 27).

W sprawie chodziło o prowizję nazwaną „dodatkową prowizją od ryzyka”. Oprócz tej prowizji nie było umówionej innej prowizji. Kredytobiorca był oczywiście zobowiązany do zwrotu kwoty kredytu wraz z odsetkami kredytowymi. Kredyt był zabezpieczony hipoteką. Wymagalność prowizji była w umowie uzależniona od jednostronnej decyzji banku.

Co do tej prowizji Trybunał wskazał, że zasadniczo nie mieści się ona w pojęciu głównych świadczeń stron. Przede wszystkim, jest tak dlatego, że bank nie świadczy w zamian za tę opłatę żadnych świadczeń, gdyż wynagrodzeniem za udzielenie kredytu są odsetki kredytowe.

Ta okoliczność oraz fakt zabezpieczenia kredytu hipoteką wskazują, że postanowienie przewidujące „prowizję od ryzyka” stanowi nieuczciwą klauzulę umowną, która jest bezskuteczna zgodnie z art. 6 ust. 1 dyrektywy 93/13, a w jej miejsce nie wchodzi inne postanowienie umowne zgodnie z art. 7 ust. 1 tej dyrektywy.

W prawie unijnym brak jest jednolitej definicji umowy kredytu. W prawie polskim definicja umowy kredytu również nie obejmuje prowizji od kredytu. Dokładnie rzecz ujmując, przepis zawierający definicję legalną umowy kredytu wspomina o prowizji (art. 69 ust. 1 pr. bank.), ale inny przepis dodaje, że umowa kredytu jest ważna i bez umówienia prowizji (art. 69 ust. 2 pkt 9 pr. bank.). Wynika z tego, że prowizja nie stanowi, obok kwoty kredytu i stawki odsetek kredytowych, elementu koniecznego umowy kredytu.

Umówienie prowizji od kredytu w prawie polskim nie jest skorelowane ani z określoną sytuacją kredytobiorcy, ani z cechami kredytowanego przedmiotu. Umówienie prowizji może, ale nie musi być związane z podwyższonym ryzykiem kredytowym objętym umową kredytową. Prowizja nie jest ekwiwalentem żadnego świadczenia banku wobec klienta, w szczególności nie jest ekwiwalentem obowiązku banku postawienia kwoty kredytu do dyspozycji klienta.

Wynika z tego, że prowizja od kredytu w prawie polskim odpowiada cechom prowizji, o której mówi Trybunał w wyroku C-143/13 nb. 71. W szczególności chodzi tu o takie obserwowane w praktyce rodzaje prowizji, które nie są związane ze zmianą okoliczności po zawarciu umowy kredytu, takie jak prowizja przygotowawcza czy prowizja za administrowanie kredytem. Wątpliwości może wywoływać objęcie wykładnią Trybunału tych rodzajów prowizji, które są związane ze zmianą okoliczności, takich jak prowizja za niewykorzystanie kredytu czy prowizja od wcześniejszej spłaty; w tych przypadkach prowizji można bronić podnosząc, że bank nie otrzymuje odsetek, a klient płaci za samą możliwość skorzystania z kredytu.

Czy po wyroku C-143/13, postanowienia umowne dotyczące takiej prowizji należy traktować jako bezskuteczne na podstawie art. 3851 § 1 k.c., a umowy kredytowe jako wiążące strony w pozostałym zakresie na podstawie art. 3851 § 2 k.c. (zgodnie z wyrokami Trybunału C-618/10 i C-397/11)? Kto pierwszy podniesie tę kwestię w procesie? Czy banki już powinny tworzyć rezerwy z tego tytułu?

piątek, 24 lipca 2015

We Francji i Hiszpani „innowacyjne” kredyty to instrumenty finansowe. A u nas?

Coraz częściej pojawiają się w Europie wyroki dotyczące umów kredytowych o elementach odbiegających od klasycznej definicji kredytu, która obejmuje zobowiązanie banku do wypłaty kredytu i zobowiązanie klienta do zwrotu kredytu wraz z odsetkami. Celowo nie piszę o prowizji, znanej z art. 69 polskiego prawa bankowego, a to dlatego, że jak wynika z wyroku TSUE C-143/13 pobieranie dodatkowego wynagrodzenia przez bank budzi istotne wątpliwości co do zgodności z dobrymi obyczajami i może być oceniane tylko na tle prawa krajowego.

W wyroku 2780/2013 z 30.06.2015 hiszpański Sąd Najwyższy orzekł, że kredyt indeksowany do waluty obcej zawiera w sobie instrument finansowy – instrument pochodny, do którego mają zastosowanie normy ochronne klienta na rynku finansowym, m.in. w art. 19 dyrektywy MiFID 2004/39/WE. Sąd ustalił, że bank nie wypełnił obowiązków informacyjno-doradczych wobec klienta. Klient sprawę jednak przegrał, a to dlatego, że sąd poszukując sankcji za naruszenie obowiązków informacyjno-doradczych banku w prawie krajowym, a nie w prawie unijnym, zastosował kryteria klienta profesjonalnego, zasadniczo pozbawionego ochrony. Sąd uznał, że klient jako adwokat zajmujący się zawodowo kredytami indeksowanymi nie może powoływać się na ochronę przewidzianą w MiFID dla klientów nieprofesjonalnych. Sąd zauważył wprawdzie, że klient nie spełniał kryteriów klienta profesjonalnego wg MiFID, czyli verba legis był objęty ochroną, ale uznał, że przy ustalaniu sankcji naruszeń obowiązków przez bank stosuje prawo krajowe, zgodnie z którym powód nie jest konsumentem (i nie stosuje się do niego ani dyrektywy 93/13/WE, ani wyroku TSUE C-26/13, co nota bene jest sprzeczne z brzmieniem art. 2.b. tej dyrektywy, mówiącym że konsumentem jest każdy, kto zawiera umowę w celu niezwiązanym z działalnością gospodarczą). Co do drugiego klienta (żony), sąd dodał że gdyby zaciągała kredyt sama, to byłaby objęta ochroną, mimo że piastuje funkcje w zarządzie korporacji, ale nie zajmującej się kredytami indeksowanymi.

Co do zastosowanego przez hiszpański sąd najwyższy wyłączenia spod ochrony MiFID klienta zajmującego się profesjonalnie kredytami hipotecznymi i objęcia ochroną osoby sprawującej funkcje zarządcze w korporacji nie zajmującej się kredytami hipotecznymi, to nie widać w polskim prawie argumentów za podobnym rozgraniczeniem. Wypowiedzi orzecznictwa i doktryny albo uznają, że zasady MiFID działają, albo nie i stosownie do takiego założenia obie ww. osoby albo byłyby chronione, albo nie. Pewną wskazówką może być tu wyrok niemieckiego BGH XI ZR 33/11, który spotkał się z dużą uwagą polskiej doktryny i orzecznictwa, w którym stwierdzono, że w transakcjach pochodnych ani prawnik, ani biegły rewident, ani osoba zajmująca się od lat zawieraniem transakcji terminowych nie może dorównać bankowi co do wiedzy o instrumentach pochodnych, które ten tworzy i wprowadza na rynek. Zresztą stanowisko hiszpańskiego sądu trudno pogodzić z dyrektywą 2004/39/WE, która w zał. II.1 przewiduje, że osoba taka jak powód w sprawie hiszpańskiej może być pozbawiona ochrony, ale wyłącznie na jej wniosek, złożony i przyjęty w sposób określony w dyrektywie. Jeżeli z jednej strony sąd hiszpański mówi, że MiFID należy stosować, a z drugiej, że poszukując sankcji naruszenia obowiązków banku załącznika II nie stosuje to sam sobie przeczy. Jaki walor może mieć bowiem załącznik II dyrektywy, jeżeli poszukując sankcji wyłącza się jego stosowanie? Owszem, sankcji poszukujemy wyłącznie w prawie krajowym (por. wyr. TSUE C-604/11), ale poszukując jej nie można pomijać przepisów dyrektywy. W przeciwnym razie dyrektywa okazałaby się prawem bez sankcji, czyli prawem martwym.

Z kolei sąd pierwszej instancji w Nanterre (Francja) orzekł 26.06.2015 w sprawie 11/07263, że umowa kredytowa zawierająca formułę ustalania stopy odsetkowej odsyłającą do kursów walut obcych jest kredytem z instrumentem finansowym (instrumentem pochodnym). Chodziło o dość skomplikowaną klauzulę, przewidującą gdy 1EUR ≥ 1,44CHF stawkę 3,99 % a gdy 1 EUR < 1,44 CHF stawkę częściowo 5,99 % i częściowo stawkę w punktach procentowych ustaloną jako 50% zmiany przy czym dodatkowe formuły określały o jaką część i o jaką zmianę tu chodzi. Sąd wywiódł obowiązek informacji, doradztwa i ostrzegania z francuskiego dorobku orzecznictwa i doktryny dotyczącego klienta nieprofesjonalnego (non averti, scil. niezorientowanego) w umowach finansowych, w tym w umowach kredytowych. Sąd nie dopatrzył się podstępu banku, jednak uznał naruszenia obowiązków informacyjno-doradczo-ostrzegawczych banku na etapie zawierania umowy za uzasadniające odpowiedzialność odszkodowawczą banku w zakresie 50 % wzrostu wartości rat kredytowych. Sąd niestety nie mógł odnieść się do obowiązków regulowanych w MiFID, a to dlatego, że sporna umowa została zawarta na początku roku 2007, a więc przed upływem terminu implementacji dyrektywy 2004/39/WE do prawa krajowego. Jak widać jednak, sąd zastosował analogiczny do wynikającego z MiFID poziom ochrony klienta instytucji finansowej.

W komentarzach do tego wyroku wskazuje się, że podobny problem ma wiele francuskich gmin, a utrzymanie w mocy tego wyroku oznaczałoby precedens dla dziesiątek innych spraw. Co do polskich gmin, to media nie donoszą jak dotąd o umowach kredytowych zawierających skomplikowane lub uznaniowe klauzule pozwalające bankowi wywindować zobowiązania klienta. Cisza ta wskazuje, że polski rynek kredytów komunalnych okazał się za mało rozwinięty dla tak „innowacyjnych” rozwiązań.

Potraktowanie kredytu indeksowanego jako kredytu z instrumentem pochodnym oznacza poddanie go dodatkowym obowiązkom informacyjno-doradczym, wynikającym m.in. z unijnych regulacji znanych pod zbiorczym określeniem MiFID. Tego problemu dotyczy sprawa zawisła przed TSUE C-312/14. W polskich orzeczeniach zapadających na tle MiFID coraz częściej pojawia się odniesienie do sankcji nieważności jako wyniku naruszenia obowiązków informacyjno-doradczych banku, wyprowadzanych analogicznie z zasad MiFID na podstawie klauzul generalnych kodeksu cywilnego (art. 3531, 354, 355 § 2 k.c. i in.). SN w wyroku I CSK 651/12 dopuścił taką możliwość, a SA w Warszawie w wyrokach I ACa 579/14 i I ACa 1431/14 stwierdził nieważność tak zawartych transakcji pochodnych. Biorąc pod uwagę, że ww. orzecznictwo wykształciło się wyłącznie w oparciu o transakcje pochodne zawierane przez przedsiębiorców (wprawdzie poza branżą ich działalności, ale jednak przedsiębiorców), można się spodziewać, że dostrzeżenie instrumentu pochodnego w klauzuli indeksacyjnej, a może i w niektórych klauzulach ustalania stopy procentowej, wydatnie poszerzyłoby zakres ochrony klienta banku. 

piątek, 17 lipca 2015

Bank wyliczył, klient zapłaci?

Przyjmowanie w umowach finansowych dowolności instytucji finansowych w ustalaniu zobowiązań klienta wskazuje na dwa zjawiska: brak wpływu klientów na treść umów oraz brak wystarczająco stanowczej reakcji sądów na podobne praktyki napędzający tymże sądom coraz to nowych „klientów”.

Dowolność taka jest sprzeczna z autonomią stron i naturą każdej umowy, stąd jest niedopuszczalna, co wielokrotnie przesądzał Sąd Najwyższy (np. w wyrokach II CSK 296/10 oraz III CSK 206/10). To co oczywiste poza wirtualnym światem finansów, w tym świecie może wyglądać inaczej. Dlatego, z tym większym uznaniem należy powitać orzeczenia sądów, które pozbawiają instytucje finansowe korzyści czerpanych z własnej arbitralności (w sprawach dotyczących umów kredytowych zob. np. wyr. SN II CSK 768/14, wyr. SA w Warszawie VI ACa 441/13, wyr. SO w Łodzi III Ca 39/13).

Swego czasu pewien bank zażądał od klienta zapłaty ponad 2,6 mln złotych z tytułu przedterminowego rozliczenia transakcji swap. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w wyroku I ACa 1382/14 z 29.12.2014 stwierdził, że nie miał do tego prawa i musi tę kwotę zwrócić.
Wcześniej, Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku V CSK 266/13 stwierdził, że dla oceny skutków transakcji pochodnej zawartej przez bank z klientem niefinansowym nie mają znaczenia zwyczaje bankowe; jeżeli bank chce nadać zwyczajom bankowym moc wiążącą, to musi je wprowadzić do tekstu umowy. Wątek ten Sąd Apelacyjny we Wrocławiu rozwinął.

Chodziło o brak wskazania w umowie jak bank wylicza wysokość zobowiązań klienta w razie wcześniejszego rozwiązania (wypowiedzenia) transakcji swapa walutowo-odsetkowego (CIRS – cross currency interest rate swap). Według Sądu Apelacyjnego, bank nie mógł jednostronnie narzucić klientowi zasad przedterminowego rozliczenia transakcji. Umowne odesłanie do „zwyczajów rynkowych wyrażonych w dokumentach Związku Banków Polskich oraz innych uznanych instytucji rynku pieniężnego” dotyczy praktyk i zwyczajów dotyczących jedynie pozwanego banku. Na banku zaś spoczywał obowiązek udowodnienia, że zwyczaje te były znane również powodowi.

Interesujące w tym kontekście jest spostrzeżenie Sądu Najwyższego zawarte w postanowieniu III CSK 237/14, w którym stwierdził, że jeżeli metoda wyceny opcji była w obrocie powszechnie stosowana, to bank mógł ją zastosować bez umownego odesłania do niej. Sąd Najwyższy dodał, że wątpliwości może budzić zastosowanie konkretnej metody do wyceny transakcji (a ściśle: zobowiązań wynikających z przedterminowego zamknięcia transakcji).

Ostatnio, Sąd Okręgowy w Warszawie w wyroku III C 1453/13 dotyczącym polisolokat orzekł o ich nieważności właśnie z powołaniem na arbitralność ubezpieczyciela w ustalaniu wartości jednostek uczestnictwa w czasie. Arbitralność ta miała trzy aspekty:
- brak powszechnej dostępności indeksu, do którego odsyła umowa, przejawiający się w konieczności zalogowania do serwisu internetowego, odpłatności tego serwisu i braku polskiej wersji językowej serwisu,
- brak informacji (nawet w tym serwisie) o parametrach i algorytmach służących wyliczaniu indeksu,
- brak obrotu jednostek uczestnictwa, przejawiający się nie tylko w braku rynku regulowanego tych jednostek, ale i w braku możliwości zbywania tych jednostek przez klienta osobom trzecim.

Czy w świetle przytoczonych orzeczeń modele wyceny instrumentów finansowych stosowane przez instytucje finansowe objęte są zwyczajami rynku finansowego czy zwyczajami powszechnymi? Odpowiedź na to pytanie ma zasadnicze znaczenie, gdyż przesądza o obowiązywaniu tych zwyczajów i skuteczności rozliczeń na linii finansista-klient. Udzielenie odpowiedzi może ułatwić odniesienie do innego, mniej hermetycznego rynku, np. do rynku nieruchomości. Mówiąc krótko, czy jest możliwa argumentacja za skutecznością umowy, która stwierdza, że deweloper w przyszłości ustali ile będą wynosić rozliczenia stron z tytułu zawartej dziś umowy sprzedaży nieruchomości? Wydaje się, że nie.

Czy wobec tego teza, że określona metoda wyceny zobowiązań z tytułu pewnej umowy bankowej (np. umowy opcji) była „powszechnie” stosowana przez banki oznacza rozpowszechnienie tej metody poza bankami? Inaczej mówiąc, czy również klienci banków stosują tę metodę, czy może akceptują jedynie tę metodę wskazywaną przez banki i przez nie używaną? A jeżeli klienci banków zajmują tu tylko pozycję akceptującego pewne praktyki podawane do stosowania, to czy można mówić, że praktyki te są powszechne? Słownikowo „powszechny” oznacza zarówno odnoszący się do wszystkich, jak i - często występujący.

W nauce prawa funkcjonuje pojęcie „złych zwyczajów”, czyli zachowań preferowanych przez grupę profesjonalistów i narzucanych osobom spoza tej grupy. „Złe zwyczaje” są „powszechnie” traktowane jako niewiążące. W orzecznictwie do tej pory pojęcie „złego zwyczaju” nie jest używane wprost, choć daje się czasem wywieść z motywów orzeczenia.

Instytucje finansowe wykazują niezmienną tendencję do komplikowania umów, w szczególności rozliczeń z nich wynikających, do tego stopnia, żeby nikt poza nimi nie mógł ich zweryfikować. W teorii rynków finansowych zjawisko takie określa się efektem czarnej skrzynki, do której analitycy wprowadzają jedne dane, wyprowadzają inne dane, przy czym nikt naprawdę nie wie na jakich zasadach. Zjawisko to doprowadziło m.in. do ostatniego kryzysu finansowego


Karamjeet Paul (Managing extreme financial risk, 2014, s. 32, 64) przestrzega przed traktowaniem modeli matematyki finansowej jako czarnej skrzynki („black box”) podającej wyniki, bez próby zrozumienia metod dokonywanych wyliczeń. Problem jest stary jak świat: „Żeby zilustrować wiarę ludzi we wszystko, co jest opisane matematycznym wzorem, przytoczymy znaną anegdotę z XVIII wieku dotyczącą sporu Diderota z Eulerem, czy Bóg istnieje.. Euler [...] napisał trudny, choć bezsensowny wzór. Po czym z pewnością siebie powiedział do Diderota: ‘A więc Bóg istnieje. Replikuj!’ Diderot nie znał wzoru, więc stał osłupiały. Euler spór wygrał.” (R. Jaros, P. Krajewski, Jak grać na rynku Forex? Rzucać monetą albo nie grać, Dziennik Gazeta Prawna z 17.12.2012).

czwartek, 16 lipca 2015

SN uzasadnił wyrok II CSK 768/14.

Sąd Najwyższy uzasadnił na piśmie wyrok w sprawie grupy klientów mBanku. Wyrok ten z wielu względów zasługuje na szczegółową analizę, do której ten tekst jest tylko przyczynkiem.

Zakres związania wyrokiem wydanym w postępowaniu grupowym (s. 13, 14, 17, 21). 

Po pierwsze, SN wyjaśnił, że wyrok wydany w sprawie grupowej ma węższy zakres oddziaływania niż wyrok wstępny (art. 318 k.p.c.), czy wyrok w sprawie o ustalenie (art. 189 k.p.c.). Związanie takim wyrokiem w przyszłych sprawach indywidualnych ogranicza się tylko do okoliczności wspólnych wszystkim członkom grupy. Z tego względu, już w sentencji wyroku powinny znaleźć się te przesłanki odpowiedzialności odszkodowawczej, które są wspólne wszystkim członkom grupy, i które są przesądzone wyrokiem. 

Dopiero więc w sprawach indywidualnych, toczących się o rozliczenie konkretnych kwot z powołaniem na wyrok "grupowego" będzie możliwe ustalenie katalogu zarzutów, które bank będzie mógł podnosić mimo przegrania sprawy "grupowej". 

Występowanie z zewnętrznym doradcą przez klienta banku (s. 14, 26, 27).

Po drugie, SN przesądził, że na status klienta banku jako konsumenta nie ma znaczenia fakt przyjścia do banku z zewnętrznym doradcą. SN niestety nie przesądził, czy ten fakt ma jakiekolwiek znaczenie dla sfery uprawnień konsumenta, np. ustalanej w postępowaniu indywidualnym, po zakończeniu sprawy zbiorowej.

Gdyby przyjąć, że udział w zawieraniu umowy kredytowej doradcy zewnętrznego w stosunku do struktury organizacyjnej banku, ogranicza prawa konsumenta względem banku, to spowodowałoby niechybnie rozwój działalności "doradców"-pośredników, formalnie nie związanych z bankiem, nierozerwalnie z nimi związanych wspólnotą interesów (co do obserwowanych patologii w tym zakresie: wyr. SO w Łodzi III Ca 39/13 oraz K. Waliszewski, Współpraca banków i doradców finansowych w Polsce – szanse i zagrożenia dla banków i systemu bankowego, Bezpieczny Bank, 3/2010, s. 143-144).

"Taka sama podstawa prawna" w pozwie grupowym (s. 14).

Po trzecie, SN orzekł, że taką samą podstawę prawną roszczeń uczestników pozwu grupowego stanowi standardowa treść umowy bankowej. W rozpatrywanej sprawie wyjaśnienie tej kwestii było dość oczywiste, skoro nawet kwestionowane jednostki redakcyjne tekstu umowy (par. 10.2 i 11.2) były u wszystkich uczestników takie same.

Interes prawny w ustaleniu odpowiedzialności w pozwie grupowym (s. 15).

Po czwarte, SN stwierdził, że art. 2 ust. 3 ustawy z 17.12.2009 oznacza, że interes prawny w ustalaniu odpowiedzialności pozwanego w ogóle nie jest badany. Do tej pory niektórzy komentatorzy ustawy wywodzili z brzmienia przepisu jedynie przerzucenie ciężaru dowodu na pozwanego. W związku z tym, że zasady rządzące rozkładem ciężaru dowodu dają się dość elastycznie stosować, możliwość wykazywania przez pozwanego, że uczestnicy nie mają interesu prawnego w ustaleniu, oznaczałaby praktycznie niedopuszczalność pozwów grupowych "o ustalenie".

Reżim prawny odpowiedzialności banku (s. 16-17).

Dotychczas wskazane kwestie były jedynie wstępem do zasadniczego rozstrzygnięcia. SN musiał się w tym momencie zmierzyć z sytuacją w której powód wnosił o ustalenie kontaktowej odpowiedzialności odszkodowawczej, podając przy tym fakty wskazujące na zbieg z odpowiedzialnością z tytułu zwrotu nienależnego świadczenia, SO przesądził odpowiedzialność odszkodowawczą, a SA utrzymał ten wyrok wskazując na zasadność odpowiedzialności z nienależnego świadczenia i poświęcając odpowiedzialności odszkodowawczej dwa zdania (na s. 31 od słów: "Wskazać też należy ..."). 

Nie sposób przyjąć, żeby przesłanki nienależnego świadczenia uzasadniały odpowiedzialność odszkodowawczą, o której mowa w sentencji wyroku SO. Nie wchodził więc w grę przypadek zmiany podstawy prawnej rozstrzygnięcia przez SA. 

Dalszy wywód SN (od s. 17 do 26) koncentruje się na abuzywności klauzul umownych w kontekście odpowiedzialności odszkodowawczej. Nie jest do końca jasne, czy dalszy wywód SN dotyczy również odpowiedzialności z tytułu nienależnego świadczenia. Raczej nie dotyczy, o czym świadczą wielokrotne odniesienia do odpowiedzialności kontraktowej i brak jakichkolwiek odniesień do odpowiedzialności z tytułu nienależnego świadczenia (zob. s. 19, 20, 21, 22, 24, 25).

Klauzula zmiany stopy odsetkowej jako element świadczenia głównego (s. 19-20).

SN określił klauzulę zmiany stopy jako element świadczenia głównego, przesądzający o "charakterze zobowiązania kredytowego". SN wywodzi stąd wniosek, że nie cała klauzula zmiany stopy może być abuzywna, a jedynie jej część. Stanowisko SN stanowi odejście od dotychczasowego orzecznictwa, zgodnie z którym klauzula zmiany stopy ma wpływ na wysokość świadczenia głównego, ale nie stanowi określenia głównego świadczenia stron; innymi słowy: umowa kredytowa zawiera określenie świadczenia głównego jakim są odsetki, czyli umowa jest kompletna, jedynie klauzula zmiany jest niekompletna (np. wyr. SN I CSK 46/11, wyr. TSUE C-143/13). Wskazane dotychczasowe orzecznictwo zakładało więc (m.in. na podstawie art. 6 i 7 dyrektywy 93/13/WE), że klauzula zmiany stopy może być abuzywna w całości, a umowa może obowiązywać w pozostałym zakresie.

Jeżeli SN stwierdza, że klauzula zmiany stopy to nierozerwalny element ustalenia świadczenia głównego to bardzo zbliża się do ustalenia, że między stronami nie było konsensu, czyli nie było umowy. Z art. 66 par. 1 w zw. z art. 70 par. 1 k.c. wynika, że umowa zostaje zawarta, gdy strony ustalą jej istotne postanowienia. "Istotne postanowienia" i "główne świadczenia" (art. 385[1] k.c.) to pojęcia rozumiane tak samo.
Jeżeli więc klauzula zmiany stopy to element określenia świadczenia głównego, jeżeli ten element jest niedookreślony, to czy umowa została zawarta mimo braku uzgodnienia świadczenia głównego?

"Element parametryczny" klauzuli zmiany stopy odsetkowej (s. 23-24).

SN wyodrębnił z klauzuli zmiany stopy tzw. "element parametryczny" i uznał, że nie jest on abuzywny i z pomocą biegłego umożliwia ustalenie treści praw i obowiązków stron umowy. Warto przytoczyć ten element klauzuli w całości: "[Zmiana wysokości oprocentowania kredytu może nastąpić] w przypadku zmiany stopy referencyjnej określonej dla danej waluty oraz zmiany parametrów finansowych rynku pieniężnego i kapitałowego w kraju (lub krajów zrzeszonych w Unii Europejskiej), którego waluta jest podstawą waloryzacji)". 

O ile można próbować skonkretyzować "zmiany stopy referencyjnej", o tyle chyba już nie "zmiany parametrów finansowych rynku pieniężnego i kapitałowego".

Zresztą sam SN jest sceptyczny co do możliwości w tym zakresie, skoro na końcu odsyła do art. 322 k.p.c. przyznającego Sądowi orzekającemu prawo zasądzenia sumy "według własnej oceny". Ale jeżeli zakładamy, że dokumentacja umowna jest kompletna i dostępna to czy odesłanie do sędziowskiego uznania nie przekreśla autonomii woli rozumianej jako powstawanie zobowiązań wyłącznie w zakresie uzgodnionym przez strony w umowie?

Koszty "uzyskiwania odpowiedniego kapitału w walucie obcej" (s. 23).

SN wskazał też, że biegły powinien ustalić koszty uzyskiwania kapitału w walucie obcej przez bank koniecznego do zapewnienia opłacalności handlowej działalności banku w zakresie kredytów hipotecznych. Wywołuje to wiele pytań, na które nie sposób dziś udzielić odpowiedzi, np.:

Co się stanie, jeżeli biegły ustali, że bank nie pozyskiwał kapitału w walucie obcej? 
A jeżeli biegły ustali, że bank zawierał transakcje swapu walutowego, to jak ustali koszt takich transakcji? 
I czy biegły będzie uwzględniał marże narzucane przez podmiot powiązany, czy wyjdzie z założenia, że przedmiotem badania jest interes grupy spółek, a nie jednej spółki?
A jeżeli ustali, że bank pozyskiwał walutę tylko w celu udzielania kredytów walutowych, ale już nie indeksowanych do waluty? 
Czy te dwie grupy klientów będą mogą być nadal uczestnikami jednego pozwu?
A co z samą opłacalnością działalności bankowej, czy np. wykazanie przez bank, że prowadzona przez niego działalność przynosiła straty wyłączałaby jego odpowiedzialność odszkodowawczą?

Podsumowanie.

Jak widać, połączenie odpowiedzialności odszkodowawczej z pozwem grupowym okazało się mieszanką wybuchową. Utrwalone orzecznictwo sądów powszechnych przewidujące odpowiedzialność banku z tytułu nienależnego świadczenia z tytułu stosowania niedookreślonej klauzuli zmiany oprocentowania, przesądza o tym, że bardziej obiecujące dla klientów, a na pewno bardziej przewidywalne, jest dochodzenie od razu w indywidualnych pozwach rozliczenia nadpłat w oparciu o odpowiedzialność z tytułu nienależnego świadczenia (zob. np. wyr. SO w Łodzi III Ca 508/12, III Ca 39/13, III Ca 1395/13, wyr. SO we Wrocławiu II Ca 716/13).


piątek, 15 maja 2015

SA w Szczecinie: BTE nie dla kredytów indeksowanych.


Sąd Apelacyjny w Szczecinie wydał wczoraj wyrok, w którym oddalił apelację banku od wyroku Sądu Okręgowego w Szczecinie, pozbawiającego wykonalności tytuł wykonawczy oparty na BTE.

Klientka banku, która zaciągnęła kredyt na kwotę 306.000 PLN po trzech latach regularnych spłat miała do spłaty więcej niż na początku. Bank wystawił BTE na kwotę 449.000 PLN, a sąd nadał mu klauzulę wykonalności. Tak powstał tytuł wykonawczy, który trafił do komornika i który stał się przedmiotem powództwa przeciwegzekucyjnego.

Sąd Okręgowy w Szczecinie rozpoznając powództwo stwierdził, że kwota 449.000 PLN nie wynika z umowy i pozbawił tytuł wykonawczy wykonalności. Sąd wyjaśnił, że BTE może obejmować wyłącznie zobowiązania wynikające bezpośrednio z czynności bankowej (art. 97.1 pr. bank.). Tymczasem, egzekwowana kwota została wyliczona przy użyciu kursów indeksacji (kursu kupna CHF i kursów sprzedaży CHF), ustalanych jednostronnie przez bank już po zawarciu umowy. Tak więc, kursy indeksacji nie wynikają bezpośrednio z umowy, a więc i kwota na ich podstawie wyliczona oraz dochodzona przez bank nie wynika bezpośrednio z umowy.

Tego samego zdania był Sąd Apelacyjny w Szczecinie, który utrzymał w mocy wyrok I instancji. Sąd dodał jedynie, że inaczej niż Sąd Okręgowy uważa, że istnieje również druga przyczyna obalenia BTE w tej sprawie. Mianowicie, wypowiedzenie umowy kredytowej, które pociągało za sobą skutki w postaci wymagalności całej kwoty kredytu oraz naliczania odsetek karnych było bezskuteczne. Sąd Apelacyjny przychylił się tu do poglądu Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który w wyroku I ACa 812/13 stwierdził, że wypowiedzenie umowy (w szczególności umowy kredytowej) nie może być warunkowe, a odmienna praktyka banków jest wadliwa. Chodzi o praktykę wzywania do zapłaty i w tym samym piśmie wypowiadania umowy kredytowej pod warunkiem zawieszającym całkowitej zapłaty.

Sąd Apelacyjny, podobnie jak Sąd Okręgowy, nie wyjaśnił do końca jak wyliczyć roszczenia banku, sugerował jedynie bankowi wytoczenie powództwa o zapłatę, celem wyjaśnienia tej kwestii.

Oceniając skutki tego wyroku dla ostatecznych rozliczeń stron pamiętać należy, że powództwo przeciwegzekucyjne ma za przedmiot tylko jedno: obalenie tytułu wykonawczego w całości lub w części. Wyrok z takiego powództwa nie przesądza czy i w jakiej wysokości roszczenie istnieje. Owszem, może sugerować oceny prawne, ale ich nie przesądza, czyli nie cieszy się w tym zakresie powagą rzeczy osądzonej (art. 366 k.p.c., zob. wyr. SN  V CK 644/04).

Omawiane wyroki wpisują się w wyraźną tendencję do odmawiania BTE mocy po wyroku TK P 45/12. Wprawdzie SA nie odniósł się do niekonstytucyjności BTE, ale z pewnością świadomość istnienia takiego, a nie innego wyroku TK, utwierdzała sąd w przekonaniu o słuszności rozstrzygnięcia. Takie przypuszczenie jest tym bardziej uzasadnione, że tym sposobem uniknięto niezwykle skomplikowanych problemów związanych ze stosowaniem wyroku TK w okresie przejściowym (sygn. akt Sądu Okręgowego: I C 554/13, sygn. akt Sądu Apelacyjnego: I ACa 16/15).


Za tydzień, tj. 20 maja SA w Szczecinie zajmie się podobną sprawą tyle, że dotyczącą kredytu udzielonego w PLN, a denominowanego w CHF.

SN odesłał klientów mBanku ... z kwitkiem?



Sąd Najwyższy zwrócił sprawę z powództwa grupy klientów mBanku do ponownego rozpoznania, gdyż nie czuł się usatysfakcjonowany wyrokiem SA w Łodzi. Wyrok ten wskazywał, że bank jest bezpodstawnie wzbogacony odsetkami, które pobrał według decyzji swojego zarządu, a nie według umowy. SN wskazał, że sprawa dotyczyła odpowiedzialności z tytułu nienależytego wykonania umowy, a więc kontraktowej odpowiedzialności odszkodowawczej. Dlaczego?

Z lektury wyroku SO w Łodzi (II C 1693/10), przytaczającego najpełniej żądania pozwu wynika, że powód domagał się ustalenia odpowiedzialności odszkodowawczej. Odpowiedzialność cywilna, regulowana w Kodeksie cywilnym zasadniczo może mieć postać: odpowiedzialności odszkodowawczej kontaktowej, odpowiedzialności odszkodawawczej deliktowej i odpowiedzialności z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia. Istnieją pewne instytucje nie mieszczące się w tym klasycznym podziale, jak np. odpowiedzialność z tytułu naruszenia dóbr osobistych, która występuje mimo braku uszczerbku materialnego, ale ich omawiana sprawa nie dotyczy.

Jeżeli pozew dotyczy ustalenia zasad odpowiedzialności odszkodowawczej, regulowanej głównie przez art. 471 k.c., to rację ma SN, że ustalenie nieskuteczności (wadliwości) klauzuli umownej (np. z uwagi na jej abuzywność) to dopiero pół sukcesu powoda; trzeba jeszcze wykazać szkodę i związek przyczynowy między wadliwością umowy i szkodą. A jak mówił na pewnym szkoleniu jeden z sędziów SN: „związek przyczynowy istnieje tylko w głowie sędziego”. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że ocena związku przyczynowego między bezprawnym zachowaniem a szkodą jest niezwykle subiektywna, a cały dorobek nauki oraz orzecznictwa w tym zakresie ma tylko pomóc sędziemu podjąć decyzję zgodną z własnym sumieniem.

Zgodnie z referatem pozwu zawartym w ww. wyroku SO, powód nie wnosił o ustalenie zasad odpowiedzialności z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia. W przypadku bezpodstawnego wzbogacenia, nie ma znaczenia związek przyczynowy między bezprawnym działaniem i szkodą, a jedynie istnienie przysporzenia majątkowego nie mającego uzasadnienia umownego (czasem ustawowego, ale nie o tym tu mowa).

Jeżeli więc powód nie wnosił o ustalenie bezpodstawnego wzbogacenia banku (w postaci nienależnego świadczenia – art. 405 w zw. z art. 410 k.c.), to SA nie mógł ustalić istnienia bezpodstawnego wzbogacenia. SA nie ustalił bezpodstawnego wzbogacenia w sentencji wyroku, a jedynie w uzasadnieniu. Nie mógł tego zrobić w sentencji, bo byłoby to orzekanie ponad żądanie (art. 321 k.p.c.). SA zrobił to tylko w uzasadnieniu. I SN nie kwestionował tego akurat ustalenia. SN wrócił do żądania pozwu oraz sentencji wyroku SA i powiedział, że skoro decydujemy o odpowiedzialności odszkodowawczej, to musimy poznać działanie, szkodę i związek między nimi.

Przed stronami i SA zadanie znalezienia i ocena opinii biegłego, który wypowie się na temat, na który wypowiedzieć nie chciał się nadzorca rynku (KNF): ile bank zarabiał z tytułu spreadu na odsetkach i czy zarobek ten był uzasadniony ekonomicznie i moralnie.

Na marginesie rozstrzygnięć merytorycznych SN wskazał na bardzo ważne zasady rządzące pozwami grupowymi:
- wyrok w sprawie grupowej nie jest ani wyrokiem częściowym (art. 317 k.p.c.), ani wyrokiem ustalającym (art. 189 k.p.c.), nie trzeba więc do niego stosować rygorów typowych dla tych instytucji,
- nawet w sprawie odszkodowawczej, gdzie okoliczności uzasadniające odpowiedzialność naruszyciela są zindywidualizowane, można poszukiwać elementów wspólnych, których dotyczy pozew grupowy; nawet taką sprawę należy przyjąć do rozpoznania w postępowaniu grupowym (sygn. akt II CSK 768/14).