Wskazany w
tytule wyrok 24 marca 2015 przykuł powszechną uwagę, odbił się
też szerokim echem w mediach. Jego uzasadnienie jest już znane, warto więc
przyjrzeć się mu bliżej.
W pozwie
klient banku żądał m.in. ustalenia nieważności umowy kredytu udzielonego w PLN
a indeksowanego do CHF jako sprzecznego z zasadami współżycia społecznego, a to
ze względu na pojawienie się po stronie klienta wielkiego ryzyka walutowego w warunkach
naruszenia przez bank obowiązków informacyjnych dotyczących tego ryzyka.
Sąd uznał
m.in., że umowa kredytowa była w początkowym okresie korzystna dla klienta,
gdyż generowała mniejsze koszty niż analogiczna umowa bez indeksacji do CHF.
Stanowisko to jest błędne (s. 19). Umowa wystawiała klienta na ryzyko, więc w tym sensie korzystna nie
była; obniżenie wysokości raty nastąpiło kosztem wystawienia się na
nieograniczone ryzyko, którego kredytobiorca ponosić nie powinien. Podobne
stanowisko na tle sporów o rozliczenie opcji walutowych zajął m.in. SN w wyroku
I CSK 651/12, a ostatnio dwukrotnie SA w Warszawie w wyrokach I ACa 579/14 i I
ACa 1431/14.
Jeżeli bank
twierdzi w procesie, że nie był w stanie przewidzieć, że CHF może się wzmocnić
o 100% w stosunku do PLN, to znaczy że nie
mógł wskazywać klientowi na takie ryzyko również w chwili zawierania
umowy kredytowej (s. 19). Milczenie w obliczu obowiązku informowania jest samo
w sobie mylące. A obowiązek banku informowania klienta o ryzyku walutowym, wynikający
z rekomendacji nadzoru nie jest w sprawie sporny (s. 22).
W tym świetle
nabiera znaczenia przyszły wyrok ETS w sprawie C-312/14, w którym trzeba będzie
rozstrzygnąć, czy dyrektywa 2004/39/WE (MiFID) o obowiązkach doradczych na
rynku finansowym, dotyczy również kredytów indeksowanych do waluty obcej (oraz
denominowanych w walucie obcej). Sąd zadowolił się stwierdzeniem, że wśród
dokumentów umownych było oświadczenie
klienta o znajomości ryzyka walutowego (s. 22). Był to element wzorca umownego
- formularza bankowego (s. 13). Treść
tego oświadczenia, cytowana w całości przez sąd, zawiera wyłącznie truizmy;
oczywistym jest, że kursy walut są zmienne.
Nie o taką
informację chodziło przecież nadzorowi bankowemu. Chodziło o wskazanie
konkretnemu klientowi na konkretne ryzyka związane z konkretną transakcją, jak
wskazał niemiecki BGH w wyroku XI ZR 33/10. Wyrok ten mówi o uświadomieniu
klientowi „ryzyka rujnującej straty”.
Na wyroku tym opiera się całe orzecznictwo SN dotyczące stosowania dyrektywy MiFID
do terminowych transakcji walutowych, np. IV CSK 225/11, IV CSK 166/12, I CSK
392/12, I CSK 651/12). W świetle art. 19 ww. dyrektywy podpisanie takiego
oświadczenia przez klienta nie zwalnia banku z obowiązków
informacyjno-doradczych. Dyrektywa nakazuje bardzo
konkretnie badać ryzyka wywoływane przez oferowaną transakcję po stronie
klienta odpowiednio do wiedzy, doświadczenia, sytuacji finansowej i celów
klienta, a następnie odradzać zawarcie transakcji nieodpowiedniej i
nieadekwatnej dla klienta.
W tym świetle
nieprawidłowe jest wskazanie na prawo klienta do żądania „przewalutowania” umowy i pozbycia się w
ten sposób ryzyka walutowego (s. 20). Taki argument nie bierze pod uwagę, że
oczekiwanie od klienta niedziałającego na rynku walutowym, że ten właściwie
oceni moment odpowiedni „przewalutowania” jest sprzeczny z ww. zasadą
oferowania transakcji odpowiedniej i adekwatnej do klienta. Umowa kredytu
indeksowanego do waluty obcej z prawem klienta do żądania przeliczenia kwoty
kredytu z waluty indeksacji na walutę kredytu po bieżącym kursie ani nie jest
odpowiednia, ani nie jest adekwatna dla klienta niefinansowego. Poza tym, nie
należy tracić z oczu w realiach rozstrzyganej sprawy braku ustaleń stron co do
sposobu określania kwoty w CHF, która miałaby zostać „przewalutowana”. W
istocie mowa tu nie o przewalutowaniu w rozumieniu zmiany waluty zobowiązania,
bowiem walutą zobowiązania pozostaje PLN. Mowa tu o zmianie wysokości
zobowiązania w PLN po przeliczeniu przez kurs waluty indeksacji. W związku z
tym, że jak przyznał Sąd, zasady indeksacji mogą być w sprawie sprzeczne z
dobrymi obyczajami (s. 26), niezrozumiałe jest dlaczego Sąd oczekiwałby od
racjonalnie działającego klienta korzystania z takich możliwości. Skoro
możliwość „przewalutowania” opiera się o postanowienia, które mogą być
sprzeczne z dobrymi obyczajami to dlatego, że są rażąco niekorzystne dla
klienta. Trudno odnaleźć tu konsekwencję wywodu.
Ponadto,
kierowanie się przez klienta rachunkiem ekonomicznym według swojej najlepszej
wiedzy jest zgodne z zasadą racjonalnego działania i nie można z tego robić
zarzutu; każdy, tak bank, jak i klient, może chcieć zarobić jak najwięcej, lub
wydać jak najmniej, przy założonym poziomie ryzyka. W języku finansowym nazywa
się to apetyt na ryzyko, czego odwrotnością jest awersja do ryzyka. Jeżeli ktoś przychodzi do banku po kredytu, to
należy zakładać, że zależy mu na stabilnych zasadach spłaty kredytu, jest
przecież w całości uzależniony od dobrej woli banku. Art. 75 prawa bankowego
pozwala bankowi właściwie według własnego uznania oceniać zdolność kredytową
klienta w całym czasie trwania umowy kredytowej, a co za tym idzie – wypowiadać
umowę klientowi, który, zdaniem banku, zdolność kredytową utracił.
Kredytobiorca ma z zasady zerowy apetyt na ryzyko wynikający z umowy
kredytowej; kredytobiorca może ulokować pieniądze z kredytu w inwestycję, która
może nieść własne ryzyka, ale nie ryzyka wynikające z treści umowy kredytowej.
Takie zachowanie jest typowe na rynku, takie zachowanie jest też zgodne z zasadą
racjonalnego działania. Trzeba więc przyjmować domniemanie faktyczne, że i w
tej sprawie kredytobiorca kierował się awersją do ryzyka typową dla
kredytobiorcy (art. 231 k.p.c.). Z omawianego wyroku nie wynika w jaki sposób
pozwany bank obalił to domniemanie (s. 20).
Przyznam, że
nie znam zasady, na którą powołał się Sąd wskazując na niemożność oparcia wyroku wyłącznie
na zasadach współżycia społecznego jako przyczynach nieważności umowy na
podstawie art. 58 § 2 k.c. (s. 20). Sąd nie podał tu źródeł wskazujących na
istnienie takiej zasady. W orzecznictwie można spotkać przykłady wskazywania na
naruszenie zasad współżycia społecznego jako jedyną przyczynę nieważności umowy
(np. ww. wyrok SN I CSK 651/12). Gdyby zaś nawet taka zasada istniała, to nic
nie stało na przeszkodzie, żeby Sąd z urzędu przyjął, że naruszenie obowiązków
informacyjnych przez bank stanowi również naruszenie art. 354 i 355 k.c., obejmujących
ogólne obowiązki stron przy zawieraniu umowy (np. wyr. SN IV CSK 225/11, IV CSK
166/12). Przyjęcie w podstawie prawnej rozstrzygnięcia również art. 354 i 355
k.c. oznaczałoby, że umowa jest nieważna jako sprzeczna z bezwzględnie
obowiązującymi przepisami prawa; taką nieważność Sąd bierze pod uwagę z urzędu
(np. uch. SN III CZP 26/05, wyr. SN V CSK 283/06).
Sąd stwierdził
jednocześnie, że umowa kredytu określała precyzyjnie kwotę kredytu (s. 21). Sąd
nie powiedział nigdzie, że aprobuje sposób ustalania kursu indeksacji przez
bank, wręcz zasugerował możliwość sprzeczności umowy w tym zakresie z dobrymi
obyczajami (s. 26). Jednocześnie, Sąd stwierdził, że powód nie wnosił
ewentualnie o ustalenie bezskuteczności (art. 3851 k.c.) klauzuli
indeksacyjnej, tylko o nieważność tej klauzuli (art. 58 § 3 k.c.). Skoro tak,
to sprawa treści obowiązków umownych powoda pozostałaby otwarta nawet w razie
utrzymania się tego wyroku po dokonaniu jego kontroli przez sądy nadrzędne.
Klient mógłby w osobnym postępowaniu wykazywać bezskuteczność klauzuli indeksacyjnej i twierdzić, że łączy go z
bankiem umowa kredytu złotówkowego.
Argument o
możliwym pokrzywdzeniu tych klientów banków, którzy zaciągnęli kredyty
złotówkowe bez elementu walutowego, przez orzeczenie ustalające nieważność
umowy kredytu indeksowanego, jest niedopuszczalny, a to z uwagi na jego
sprzeczność z istotą stosunków umownych. Stosunki umowne jako cywilnoprawne
stosunki zobowiązaniowe rozpatrywane są przecież w kategoriach dwustronnych:
prawo jednej strony to obowiązek drugiej strony. Korzyść jednej strony to uszczerbek drugiej strony. Stroną umowy
kredytowej jest konkretny klient i konkretny bank. Dlaczego więc Sąd pisze o
korzyści kredytobiorcy związanego z jakimś bankiem umową kredytu indeksowanego
i pokrzywdzeniu bliżej nieokreślonego, innego kredytobiorcy związanego z jakimś
bankiem umową kredytu bez indeksacji? Dlaczego Sąd używa pojęcia
„pokrzywdzony”, zarezerwowanego w kodeksie cywilnym dla szkód doznawanych na
osobie, a nie na majątku (np. art. 444 k.c.)? Wyrok nie daje tu odpowiedzi (s.
24).
Poza
wszystkimi argumentami natury cywilistycznej, podniesienie przez Sąd argumentu
spoza instrumentarium prawa cywilnego, wymaga argumentu bardziej obrazowego. Nikt
nie odmawia pomocy ofierze wypadku drogowego tylko dlatego, że nie wszyscy
biorą udział w wypadkach. Czy jeżeli, teoretycznie i niczego nie sugerując,
kredytobiorcy wystąpią kiedyś o unieważnienie rozliczeń na podstawie WIBOR ze
względu np. na manipulowanie nim przez banki (tak jak to było z LIBOR i
EURIBOR), to czy ich powództwo zostanie oddalone z uwagi na pokrzywdzenie kredytobiorców,
których umowy odnoszą się do LIBOR? I czy na takim sposobie myślenia korzystają
kredytobiorcy, czy banki?
Sąd powołał
się również na stanowisko SN zawarte w wyroku IV CSK 362/14, w którym SN
stwierdził, że tzw. „ustawa antyspreadowa” wyposażyła kredytobiorców w narzędzia
żądania od banków sprecyzowania kursu indeksacji kredytu (s. 26). Niestety,
podobnie jak SN, również Sąd Okręgowy w Krakowie nie wskazał ani jakie to narzędzia,
ani jak z nich korzystać; innymi słowy - w jaki sposób ustalić zasady ustalania
kursu indeksacji, jeżeli strony stoją na odmiennych pozycjach. Przecież żeby
podpisać aneks, czy też żeby żądać przed sądem podpisania aneksu, trzeba
wiedzieć jak ustalić kurs indeksacji, a tego „ustawa antyspreadowa” nie
reguluje. To jednak wymaga omówienia ww. wyroku SN, czego jak na razie żaden
prawnik się nie podjął.
Przedstawione
tu argumenty nie pretendują ani do całościowej oceny omawianego wyroku, ani tym
bardziej sprawy i zostały sformułowane wyłącznie w oparciu o treść wyroku z
uzasadnieniem w nadziei na pobudzenie refleksji nad rozstrzygnięciem tej
niełatwej i precedensowej sprawy.