Sąd Najwyższy w wyroku II CSK 845/16 z
8.09.2017, którego pisemne uzasadnienie ukazało się w ostatnich dniach,
potwierdził słuszność wielu argumentów klientów, uwikłanych w roku 2008 w bankowe opcje
walutowe.
Po pierwsze, SN dobitnie i wyczerpująco
podkreślił, że ryzyko walutowe bank
powinien oceniać na dzień zawarcia umowy opcyjnej (ex ante), a nie na dzień
wykonania umowy (ex post). SN uznał za stosowne powtórzenie i pogłębienie tej
tezy, przedstawionej w uzasadnieniu wyroku SN I CSK 651/12. Recepcja tego
wcześniejszego wyroku nie była wystarczająca, co przejawiało się we wciąż dużej
liczbie wyroków sądów powszechnych mylących czas występowania ryzyka i czas
ziszczenia się ryzyka. Wynikało to z błędnej, choć konsekwentnej argumentacji banków
wskazujących na niemożność przewidzenia konkretnych zmian kursu, w
szczególności - zmian gwałtownych. Argumentacja taka była błędna dlatego, że
czym innym jest prognoza kursu, a czym innym jest szacowanie ryzyka walutowego
za pomocą rachunku statystyczno-stochastycznego. Banki utrzymują rozbudowane
działy analizy ryzyka, w tym ryzyka walutowego. Konstatacja niemożliwości
szacowania tego ryzyka byłaby równoznaczna z wnioskiem o nieprzydatności tych
działów w funkcjonowaniu przedsiębiorstwa bankowego. Nieprzewidywalność
określonego ryzyka oznaczałaby z kolei niedopuszczalność zawierania umów nim dotkniętych,
a to w trosce o bezpieczeństwo depozytów (art. 2 pr. bank.).
W realiach sprawy biegły stwierdził, że
ryzyko walutowe wynikające z umów opcji było istotnie większe po stronie
klienta banku. To stwierdzenie było podstawą drugiej tezy SN o tym, że cel umowy, określony przez strony jako
zabezpieczenie klienta przed ryzykiem walutowym jest prawnie istotny, gdyż
należy do treści czynności prawnej. Również to stwierdzenie nie było absolutną
nowością w orzecznictwie SN. W wyroku I CSK 570/15 stwierdzono bowiem, że „cel gospodarczo-prawny”
umowy opcyjnej podlega badaniu sądu. Istnienie błędu co do zabezpieczającego
charakteru umowy oznacza zaś błąd istotny, powołanie się na który oznacza unieważnienie
umowy.
Po trzecie, SN potwierdził że obowiązki
lojalnościowe i informacyjno-doradcze banku wobec klienta w zakresie
oferowanych mu transakcji pochodnych należy oceniać w oparciu o standardy
staranności opisane w regulacjach MiFID I oraz rozporządzenia MF z 2812.2005
(Dz.U. 2006/2/8) niezależnie od tego czy w momencie zawierania badanych umów
bank był literalnie adresatem norm tam zawartych lub czy wskazane normy
formalnie obowiązywały. SN zastosował jak najdalej rozszerzającą wykładnię
prawa unijnego nieimplementowanego formalnie do krajowego porządku prawnego mimo
upływu przepisanego terminu (MiFID I) według formuły „as long as” („o ile nie
jest” sprzeczna z krajowym porządkiem), wspartej o przepisy ww. rozporządzenia.
SN uznał, że klauzule generalne kodeksu cywilnego, w szczególności art. 354 i
355 k.c., uzasadniały oczekiwanie od banku w roku 2008 znajomości i
analogicznego, ale szczegółowego stosowania ww. norm. Wskazane normy zakładały uwzględnianie przez bank wiedzy,
doświadczenia, celu oraz sytuacji klienta zawierającego umowę pochodną z
bankiem m.in. przez przekazywanie konkretnych informacji o konkretnych ryzykach
wywoływanych przez konkretnie oferowaną umowę, w tym ostrzeżeń w utrwalonym
formacie.
Po czwarte, SN sprzeciwił się stanowczo
traktowaniu przedsiębiorcy przewozowego jako profesjonalnego uczestnika rynku
finansowego.
Po piąte wreszcie, SN wskazał, że związanie
stron długotrwałą współpracą na podstawie umowy ramowej dodatkowo wzmacniało
poczucie bezpieczeństwa po stronie klienta i uzasadniało oczekiwanie lojalnego przekazywania
przez bank o ryzykach wynikających z oferowanej umowy.
Stanowisko, które wypracował SN w ciągu 7 lat
zajmowania się derywatami z roku 2008 jest obecnie satysfakcjonujące i
zasadniczo nie odbiega od standardów wypracowanych w rozwiniętych jurysdykcjach,
np. w Niemczech, w których orzecznictwo nt. derywatów rozwijało się przez
dziesięciolecia. Szkoda tylko spraw, które przedwcześnie przepadły na
przedsądzie, w przekonaniu, że ich przyjęcie nie przyczyni się do
rozwoju orzecznictwa i nie leży w interesie wymiaru sprawiedliwości. Szkoda też
tych spraw, które nigdy się nie zaczęły, gdy klienci uwolnili się od „współpracy”
kredytowej z bankiem po czasie dłuższym niż 3-letni okres przedawnienia.
Jednak omawiany wyrok stanowi wsparcie dla
innej grupy klientów bankowych, tj. kredytobiorców mających w swoich umowach
klauzule walutowe. Argumenty, że ryzyko walutowe bank powinien ocenić i odkryć
przed klientem na moment zawarcia umowy, że klient niezależnie od profesji nie
może być traktowany wobec banku jako profesjonalista, a bank powinien
informować o ryzyku walutowym w utrwalonym formacie (zob. wyr. TSUE C-186/16
pkt 47) są ciągle kontestowane przez banki i ciągle wywołują wątpliwości w
orzecznictwie sądów powszechnych. Tymczasem, w ŻADNEJ umowie kredytowej zawartej
w Polsce w latach 2001-2008 żaden bank nie zawarł stwierdzenia o ryzyku zmiany
kursu waluty obcej o 100 %, czyli tzw. „ryzyku rujnującej straty”. Zawarte
zamiast tego stwierdzenia typu „kursy walut są zmienne” są truizmem - nie mają
żadnej wartości poznawczej.
Kwestia informacji o ryzyku i rozkładu ryzyka między stronami jest jednak w sprawach kredytowych tylko tłem dla kwestii umówionej dowolności w ustalaniu kursów walutowych. Ale tym razem to klientowi służy 10-letni okres przedawnienia, a bank staje pod ścianą okresu 3-letniego.