Od pewnego czasu pojawiają
się spekulacje, jakoby sądy miały przyjmować teorię salda do oceny bezpodstawnego
wzbogacenia stron nieważnej umowy wzajemnej. Chodzi o rozliczenia w razie
przyjęcia nieważności całej umowy indeksowanej lub denominowanej do waluty
obcej (zwykle CHF). Wspomniane głosy są sprzeczne
z jednolitym dorobkiem polskiego orzecznictwa i doktryny.
„Trudności nastręcza
rozstrzygnięcie przypadków, kiedy bezpodstawne wzbogacenie następuje po obu
stronach. Może to stać się w wyniku nieważnej lub później unieważnionej umowy
wzajemnej czy też z tego powodu, że wprawdzie każe świadczenie opiera się na
innym tytule prawnym, lecz zachodzi między nimi związek […]. Możliwe są tu dwa
rozwiązania: w pierwszym każde roszczenie o wydanie wzbogacenia traktuje się
odrębnie i niezależnie od drugiego (teoria dwóch kondykcji), a wyrównanie między tymi roszczeniami jest
dopuszczalne jedynie według przepisów o potrąceniu; w drugim przyjmuje
się, że świadczenie wzajemne stanowi pozycję, którą od razu należy odjąć od wzbogacenia,
tak iż odbiorca świadczenia wzajemnego ma zwrócić tylko nadwyżkę wartości
otrzymanego świadczenia ponad wartość świadczenia, które dokonał (teoria salda). Ta ostatnia teoria jest w ogóle w
polskiej judykaturze zupełnie pomijana. Natomiast teoria dwóch kondykcji
ma tę przewagę, że w razie gdy jedno świadczenie stanie się bez winy dłużnika
niemożliwe do wykonania, a drugie jest możliwe, to ten drugi dłużnik będzie
musiał je wykonać, mimo że sam niczego nie otrzyma. Lecz to jest normalne
ryzyko istniejące przy każdym roszczeniu z bezpodstawnego wzbogacenia, które
ponosi zubożony”[1].
„A. Ohanowicz uważa teorię
dwóch kondykcji za bardziej wartościową, gdyż w sytuacji gdy jedno ze świadczeń
jest niemożliwe do wykonania bez winy dłużnika, a drugie jest możliwe, to ten
drugi dłużnik będzie musiał je spełnić pomimo, że sam świadczenia nie otrzyma,
lecz jest to, zdaniem autora, normalnym ryzykiem rozliczeń w ramach konstrukcji
bezpodstawnego wzbogacenia. Z tym stanowiskiem należy się zgodzić, choć
wskazując dodatkowo, że kodeksowa konstrukcja art. 496 w zw. z art. 497 KC
wyraźnie wskazuje, że nawet w przypadku nieważności
umowy wzajemnej ustawodawca nie normuje świadczeń łącznie, a jedynie przyznaje
prawo zatrzymania jako gwarancję, że każde z nienależnych świadczeń
zostanie zwrócone. Brak jest zatem podstawy prawnej do „rozliczeń saldem” tym bardziej,
że regułą jest zwrot korzyści w naturze, co oznacza, że możliwość wzajemnego umorzenia
kondykcji, osadzona być musi w ramach ustawowej regulacji potrącenia. Tylko strony uprawnione są do dokonywania potrąceń
i nie można narzucać im skorzystania z tej instytucji”[2].
„W doktrynie zwraca się
uwagę, że szczególna sytuacja występuje wówczas, gdy bezpodstawne wzbogacenie
ma miejsce po obu stronach, co może się zdarzyć zwłaszcza w przypadku
obustronnego wykonania nieważnej umowy (A. Ohanowicz, w: System...,
t. III, cz. 1, s. 499-500). Sytuacje te mogą być oceniane dwojako. Stosownie do
koncepcji określanej jako teoria dwóch kondykcji każde roszczenie o
wydanie korzyści należy traktować niezależnie, a ich kompensacja jest możliwa
tylko w ramach instytucji potrącenia. Stosownie do koncepcji zwanej teorią salda
świadczenie wzajemne stanowi pozycję, którą od razu należy odjąć od
wzbogacenia, a w rezultacie obowiązek zwrotu obciąża tylko tę stronę, która
uzyskała większą korzyść, i ogranicza się do zwrotu nadwyżki wartości. Zaletą
tej ostatniej koncepcji jest to, że pozwala ona uniknąć sytuacji, w której
obowiązek zwrotu jednego z podlegających zwrotowi nienależnych świadczeń
synallagmatycznych stał się niemożliwy, a mimo to druga strona musiałaby
zwrócić świadczenie.
W
judykaturze i doktrynie niepodzielnie panuje teoria dwu kondykcji (W. Serda, Nienależne..., s. 243; E. Łętowska, Bezpodstawne...,
s. 143; W. Dubis, w: Kodeks..., komentarz do art. 405, nb 30; P.
Księżak, w: Kodeks..., s. 311). Jest to rozwiązanie prawidłowe,
zastosowanie bowiem teorii salda - niezależnie od trudności
związanych z koniecznością każdorazowego szacowania wartości korzyści obu stron
- prowadziłoby do petryfikowania stanu istniejącego w wyniku spełnienia obu
świadczeń, co zwłaszcza w przypadku nieważności umowy nie dałoby się pogodzić z
celami zastosowania tej sankcji (ma ona wszak umożliwiać zniwelowanie prawnych
i faktycznych skutków zawarcia umowy)”[3].
„Teorię dwóch kondykcji oraz - nieobowiązującą na tle KC z wyjątkiem potrąceń dokonywanych przy dochodzeniu roszczeń uzupełniających - teorię salda w razie nienależnych świadczeń wzajemnych dokładnie omawia W. Serda, Nienależne świadczenie, s. 242-244. Zob. też A. Ohanowicz, w: System Prawa Cywilnego, t. III, cz. 1, s. 501. Czy innym byłoby natomiast dokonanie w konkretnej sytuacji potrącenia zgodnie z regułami ogólnymi”[4].
„Teorię dwóch kondykcji oraz - nieobowiązującą na tle KC z wyjątkiem potrąceń dokonywanych przy dochodzeniu roszczeń uzupełniających - teorię salda w razie nienależnych świadczeń wzajemnych dokładnie omawia W. Serda, Nienależne świadczenie, s. 242-244. Zob. też A. Ohanowicz, w: System Prawa Cywilnego, t. III, cz. 1, s. 501. Czy innym byłoby natomiast dokonanie w konkretnej sytuacji potrącenia zgodnie z regułami ogólnymi”[4].
Nowym zwolennikom „teorii
salda” podpowiadam, że pojawiła się ona w roku 1906 w orzecznictwie Sądu Rzeszy
jako odpowiedź na ograniczenie obowiązku zwrotu do aktualnie istniejącego
wzbogacenia, co w polskim systemie nie ma miejsca (zob. art. 409 k.c.), a także
- na generalną abstrakcyjność czynności prawnych rozporządzających, podobnie obcą prawu polskiemu (zob. art. 156 k.c.)[5]. Biorąc pod uwagę wymowę cytowanych wyżej wypowiedzi, zastosowanie teorii salda wymagałoby przedefiniowania instytucji przedawnienia, potrącenia i zatrzymania
i nie może się opierać na prostej kontestacji jednolicie przyjmowanego poglądu (art.
328 § 2 k.p.c.).
[1] A. Ohanowicz [w]: System Prawa Cywilnego, T. III. cz. 1, s.
499-500 (1981).
[2] M. Gutowski, Nieważność czynności prawnej, s. 474 (2008).
[3]R. Trzaskowski, [w] J. Gudowski (red.), Kodeks cywilny. Komentarz.
Księga trzecia. Zobowiązania, nr 29 do art.
405 k.c. (2013).
[4] P. Mostowik [w]: System Prawa Prywatnego, T. 6, § 10 nb. 94 (2014).
[5] A. Ohanowicz, Niektóre problemy niesłusznego wzbogacenia (1954) [w]
Wybór prac, s.701.
Mam pytanie odnośnie rozliczeń w przypadku kredytowania umowy kupna nieruchomości.
OdpowiedzUsuńW przypadku stwierdzenie ze umowa kredytowa jest nieważna, to z kim bank powinien sie rozliczać?
Bo z "byłym kredytobiorcą" nie wiąże go już żadna umowa. Wiec nie ma podstaw do tego, aby żądać od niego zwrotu wypłaconych sprzedającemu nieruchomość pieniędzy. Przecież bank nie posiada żadnych dowodów na to, że jego kosztem wzbogacił sie kupujący. Ma jedynie dowody na przelewy do sprzedającego. I to chyba od niego powinien żądać zwrotu wypłaconych mu pieniędzy. Dopiero sprzedający - po oddaniu nienależnych mu sum do banku, powinien wystąpić do kupującego o zapłatę za nieruchomość.
Dobrze myślę?
"Były kredytobiorca" (niedoszły raczej) jest wzbogacony. Zaoszczędzenie wydatku to też wzbogacenie. Kredytobiorca nie zapłacił sam (zaoszczędził), a za niego zapłacił bank. Sprzedający nie odpowiada, bo nie jest wzbogacony. W zamian za wpłatę od banku uzyskaną tytułem ceny oddał nieruchomość.
Usuń